Wszystko zaczęło się od prostego pytania zadanego urzędowi gminy. Obywatelka chciała m. in. przyjrzeć się wnioskowi o wydanie zezwolenia na usunięcie drzew wzdłuż wskazanego przez nią rowu melioracyjnego oraz decyzji z tym związanej.
Za przekazanie tej informacji wójt zażądał od niej 42-óch groszy. Opierała się ona na tzw. „cenniku", wprowadzonym zarządzeniem wójta. Tymczasem zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej konieczne jest indywidualne ustalanie takich kosztów, co powinno uniemożliwiać wprowadzanie automatycznych opłat. Obywatelka zaskarżyła żądanie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gdańsku.
Sąd wprawdzie zgodził się, iż ryczałtowe naliczanie opłat jest nieprawidłowe, jednak w tej sprawie nie dopatrzył się naruszenia prawa i odrzucił skargę obywatelki (wyrok z dnia 16 kwietnia 2014 r., sygn. akt II SA/Gd 794/13. Zdaniem sądu mimo zastosowania cennika przedstawiono „szczegółowo sposób ustalenia kosztów w przedmiotowej sprawie, co spełnia wymogi indywidualnego i konkretnego obliczenia tych kosztów".
Od wyroku WSA w Gdańsku obywatelka złożyła skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Przy rozpatrywaniu tej skargi, 16 października 2016 roku, trzyosobowy skład orzekający wydał postanowienie (sygn. akt I OSK 1992/14), o skierowaniu do siedmioosobowego składu NSA pytania o to, czy istnieje podstawa prawna do odrzucenia takiej skargi jako wniesionej w sprawie rażąco błahej.
Z takim stanowiskiem nie zgadza się Sieć Obywatelska Watchdog Polska – organizacja zajmująca się prawem do informacji publicznej. Jej zdaniem nie ma podstawy do odrzucenia takiej skargi.