Komisja Europejska zdecydowała w środę o zaskarżeniu Polski do Trybunału Sprawiedliwości UE za procedury dyscyplinowania sędziów. To ostatni akord panowania Fransa Timmermansa w Brukseli jako nadzorcy praworządności.
Holender najpierw nalegał na rozpoczęcie przeciwko Polsce procedury o systemowe łamanie praworządności na podstawie artykułu 7 unijnego traktatu, potem dorzucił do tego skargi do unijnego sądu: na wiek emerytalny sędziów Sądu Najwyższego, na organizację sądów powszechnych i na procedury dyscyplinarne.
55-letnia Czeszka zapowiedziała kontynuację zapoczątkowanych przez Timmermansa procedur, ale jednocześnie zmianę stylu i wniesienie do debaty o praworządności wrażliwości i doświadczenia osoby, która 25 lat żyła w komunizmie. – Zaufajmy ludziom w tych krajach (Polska i Węgry – red.). Oni ciągle mogą głosować w wolnych wyborach. Nie zamierzam moderować wewnętrznej debaty, angażować się w kampanie wyborcze. To nie jest zadanie dla Komisji Europejskiej – mówi nam Jourová.
Timmermans miał inny styl. Nie rozmawiał z polskim rządem, a w czasie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiej pojawiał się publicznie obok lidera Wiosny Roberta Biedronia. Nawet w Komisji Europejskiej słychać było nieoficjalnie, że szkodzi to wizerunkowi Komisji jako bezstronnej instytucji. Jourová tego na pewno nie będzie robić, bo wie, jak społeczeństwa naszej części Europy są wyczulone na pouczanie ze strony Brukseli.
Ale jej doświadczenie lat komunizmu ma też drugą stronę: jest szczególnie wrażliwa na sygnały łamania praworządności. – Komisja ma obowiązek stania na straży unijnych traktatów i będziemy to robić – mówi. I przypomina, że w ostatnich miesiącach unijny Trybunał Sprawiedliwości w sprawach dotyczących sędziów w Portugalii, a potem ustaw sądowniczych w Polsce, wyraźnie wskazał, że UE ma kompetencje w tej dziedzinie. – Gdy zobaczę, że rząd prowadzi działania mające mu zapewnić wieczną władzę, jak łamanie praworządności, ograniczanie wolnych wyborów poprzez brak niezależnych sądów zdolnych do oceny procesu wyborczego czy zrobienie z telewizji publicznej telewizji państwowej, to będę reagować. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby nie było powrotu do rzeczywistości sprzed 1989 roku – mówi. – I może będę miała większą wiarygodność jako osoba stamtąd, która doświadczyła komunistycznego reżimu – dodaje Jourová.