Piąty przełom w życiu kanclerz Merkel

W Unii nie można uczestniczyć tylko w projektach, w których jest się biorcą netto – przekonuje Daniel Gros, dyrektor brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS).

Aktualizacja: 30.05.2020 09:59 Publikacja: 28.05.2020 18:38

Piąty przełom w życiu kanclerz Merkel

Foto: AFP

Komisja Europejska wysunęła projekt funduszu odbudowy, dziesiątki miliardów euro dla poszczególnych państw. To kwoty brutto. Kto je sfinansuje? Kto będzie płatnikiem netto? Bloomberg, ale też Centrum Badań nad Gospodarką Europejską (ZEW) w Mannheim obliczały, że Polska znajdzie się w tym gronie.

Piękno finansowania funduszu z pożyczek polega na tym, że nie trzeba dziś określać, kto to pokryje. Jest tu uzasadnienie: nie wiadomo przecież, jaki będzie udział poszczególnych państw w finansowaniu budżetu Unii w 2028 r., kiedy ma się rozpocząć spłata. Więcej: Komisja chce, aby ta spłata trwała kolejne 30 lat, a więc przez bardzo długi okres. Ale łatwo sobie wyobrazić, że w 2028 r. większość krajów UE opowie się za przełożeniem rozpoczęcia spłaty na kolejną perspektywę finansową, o kolejne siedem lat. Analiza ZEW, która jest dość powierzchowna, zakłada, że w 2028 r. polski dochód narodowy bardzo urośnie w stosunku do średniej europejskiej. To opiera się na prognozach wzrostu KE z maja tego roku, które życie niewątpliwie zweryfikuje. Zaskakuje mnie natomiast założenie ZEW, że gdyby w 20 proc. kryterium podziału środków był poziom bezrobocia, to Polska stałaby się biorcą netto.

Dlaczego?

Powtarzam: na razie nikt niczego nie musi płacić. Ale jest też zupełnie jasne, że taki kraj, jak Polska, który nie ucierpiał nadmiernie z powodu Covid-19, powinien być płatnikiem netto. To jest po prostu logiczne. Jednocześnie jednak nie można zapominać, że fundusz odbudowy będzie tylko częścią szerszego, wieloletniego budżetu Unii, którego Polska, w takim łącznym ujęciu, pozostanie wielkim biorcą netto.

Jeśli w 2028 możliwa jest decyzja o rolowaniu tego długu, to jest to wyobrażalne i w kolejnych siedmiolatkach. Wtedy nie ma znaczenia, kto ile na koniec zapłaci, bo ten ciężar przypadnie naszym wnukom...

Tak się może faktycznie okazać. I jest też możliwe, że nasze wnuki będą bardzo zamożne. Kto wie?

Friedrich Heinemann, dyrektor ZEW, uważa, że Polska powinna dołączyć do Holandii, Austrii, Danii i Szwecji, czterech skąpców, którzy chcą ten fundusz możliwie ograniczyć...

Nie podzielam tej oceny. To jakby powiedzieć: skoro większość dotacji do badań naukowych trafia na Zachód, to Polska powinna być przeciwna tej części budżetu Unii. Owszem, Polska może być największym płatnikiem netto do funduszu badań, ale równocześnie być największym beneficjentem innej części wydatków Brukseli. Gdyby wszyscy uznali, że nigdzie nie będą płatnikami netto, to cała konstrukcja integracji by upadła.

Prawo europejskie zakazuje deficytu budżetu UE. Trzeba zmieniać traktaty?

Nie ma takiej konieczności. Można sięgnąć do art. 122.2 traktatu, który stanowi, że w przypadku nieprzewidywalnych trudności Rada UE może zdecydować o udzieleniu pomocy krajom członkowskim. Jeśli taka będzie jednomyślna wola państw UE, to będziemy mieli deficyt przez nadchodzące dwa–trzy lata, ale potem on zniknie.

Ci, którzy będą płatnikiem netto do funduszu, zapłacą za zaniechanie reform Włoch i Hiszpanii, ich błędy w powstrzymaniu pandemii?

Nie. Nikt przecież nie mówi, że Wielka Brytania nie przeprowadziła reform, a mimo to wychodzi z pandemii w jeszcze gorszej kondycji niż Włochy. Południe Europy miało po prostu pecha, tu wirus uderzył w pierwszej kolejności. No i mówimy o krajach niezwykle uzależnionych od sektora turystycznego, który padł.

Jesteśmy świadkami narodzenia euroobligacji?

Nie. Pomysł euroobligacji zakładał, że wszystkie kraje członkowskie gwarantują cały fundusz i razem spłacają całość wynikających stąd zobowiązań. Tu każdy gwarantuje i spłaca tylko tę część długu, która wynika z jego udziału w budżecie Unii. Euroobligacje miały też być emitowane przez poszczególne kraje członkowskie, a nie Komisję Europejską.

Mimo to można mówić o zmianie jakościowej w procesie integracji?

Tylko potencjalnie. Może się okazać, że już w przyszłym roku gospodarka Unii ruszy z kopyta i nikt nie będzie więcej mówił o tym funduszu. To będzie taki sympatyczny precedens, bez większego znaczenia. Ale możemy też być świadkami kolejnych zapaści, a fundusz może okazać się sprawnym wehikułem wydawania pieniędzy. Wtedy przetrwa, stanie się stałym elementem unijnej konstrukcji.

To jest kompromis między Angelą Merkel i Emmanuelem Macronem?

Nie, to jest wielkie ustępstwo Merkel. Jedno z pięciu, jakich dokonała w swojej politycznej karierze obok wprowadzenia pensji minimalnej w Niemczech, rezygnacji z energetyki jądrowej, powołania Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego w czasie ostatniego kryzysu i akceptacji unii bankowej.

Kanclerz przeraziła się, że Unii grozi dezintegracja?

To przesada. Ale mogło powstać wrażenie, że Unia w chwili próby jest nieobecna, nie pomaga krajom członkowskim, gdy tego najbardziej potrzebują. Obudzilibyśmy się w niezwykle skonfliktowanej Unii. A w Niemczech panuje przekonanie, że integracja odgrywa ważną rolę i trzeba ją utrzymać.

Jeśli fundusz przetrwa, będzie to krok ku federalnej Europie?

Taki malutki, ale bardzo potrzebny.

Komisja Europejska wysunęła projekt funduszu odbudowy, dziesiątki miliardów euro dla poszczególnych państw. To kwoty brutto. Kto je sfinansuje? Kto będzie płatnikiem netto? Bloomberg, ale też Centrum Badań nad Gospodarką Europejską (ZEW) w Mannheim obliczały, że Polska znajdzie się w tym gronie.

Piękno finansowania funduszu z pożyczek polega na tym, że nie trzeba dziś określać, kto to pokryje. Jest tu uzasadnienie: nie wiadomo przecież, jaki będzie udział poszczególnych państw w finansowaniu budżetu Unii w 2028 r., kiedy ma się rozpocząć spłata. Więcej: Komisja chce, aby ta spłata trwała kolejne 30 lat, a więc przez bardzo długi okres. Ale łatwo sobie wyobrazić, że w 2028 r. większość krajów UE opowie się za przełożeniem rozpoczęcia spłaty na kolejną perspektywę finansową, o kolejne siedem lat. Analiza ZEW, która jest dość powierzchowna, zakłada, że w 2028 r. polski dochód narodowy bardzo urośnie w stosunku do średniej europejskiej. To opiera się na prognozach wzrostu KE z maja tego roku, które życie niewątpliwie zweryfikuje. Zaskakuje mnie natomiast założenie ZEW, że gdyby w 20 proc. kryterium podziału środków był poziom bezrobocia, to Polska stałaby się biorcą netto.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788