Kanclerz Angela Merkel traci popularność nie tylko w Niemczech, ale i w wielu krajach Europy. Za oceanem jest inaczej. Tygodnik „Time" przyznał jej właśnie tytuł Człowieka Roku za „niezłomność i odwagę". Jest pierwszą kobietą od pięciu lat wyróżnioną przez „Time'a" w ten sposób. Niedawno inny amerykański magazyn „Forbes" uznał ją, nie po raz pierwszy, za najbardziej wpływową kobietę na świecie. Takich wyróżnień pani kanclerz ma już na swoim koncie sporo.
Jednak w Niemczech walczy o polityczne przetrwanie i jej los związany jest nierozerwalnie z kryzysem wywołanym niekontrolowanym napływem uchodźców.
CDU chce zmiany
Polityka kanclerz wzmaga w partii nieskrywane nastroje buntownicze. – W CDU panuje przekonanie, że bunt przeciwko Merkel przyjmie postać otwartej rebelii w chwili, gdy notowania partii spadną poniżej 30 proc. – przekonuje „Rz" pragnący zachować anonimowość członek ugrupowania Merkel
Jeszcze na początku września CDU mogła liczyć na poparcie 40 proc. obywateli; obecnie jest to ok. 37 proc. Przy tym w sierpniu zaufanie do pani kanclerz deklarowało 50 proc. obywateli, a pod koniec listopada już tylko 32 proc. Takie informacje przed zbliżającym się zjazdem partii sprawiają, iż rosną żądania pod adresem pani kanclerz dotyczące wyznaczenia górnej, nieprzekraczalnej granicy liczby uchodźców, których byłyby w stanie przyjąć Niemcy. Szefowa rządu broni się przed takim rozwiązaniem, gdyż oznaczałoby to przyznanie się do porażki i cofnięcie złożonej kilka miesięcy temu obietnicy: „Wir schaffen das" (Poradzimy sobie).
Kanclerz liczy, że taki sam efekt przyniosą inne działania mające uwolnić kraj od nadmiernej liczby uchodźców. Na przykład ograniczenia w wypłacie zasiłków w formie pieniężnej czy odmowa prawa azylu przybyszom z krajów uznanych za „pewne", czyli z zachodnich Bałkanów. W tej kategorii mieści się też pomysł kontyngentów zamiast kwot. Chodzi o porozumienie z Turcją, aby w zamian za ponad 3 mld euro z UE i inne obietnice uszczelniła swe granice z Grecją, zapewniając przy tym uchodźcom godziwe warunki bytowania w obozach. Równocześnie 400 tys. uchodźców miałoby w przyszłości trafić do Europy, głównie do Niemiec, całkowicie legalnie, w formie kontyngentów. Berlin montuje obecnie w pocie czoła koalicję państw UE, które byłyby gotowe uczestniczyć w tym planie.