Uchodźcy i niemieckie groźby

Merkel zapowiada rozmontowanie Schengen, a jej kolega mówi o odebraniu pieniędzy z funduszu spójności.

Publikacja: 01.09.2015 21:08

Wtorek na dworcu Keleti w Budapeszcie

Wtorek na dworcu Keleti w Budapeszcie

Foto: AFP, Attila Kisbenedek

– Jeśli nie dojdziemy do porozumienia w sprawie sprawiedliwego podziału uchodźców, trzeba będzie sobie postawić pytanie o Schengen – powiedziała Angela Merkel. Niemiecka kanclerz, której kraj jest głównym celem dla uchodźców z Syrii, wywiera presję na pozostałe kraje UE, żeby one także przyjmowały imigrantów.

Bruksela, w porozumieniu z Berlinem, przygotowuje nowe propozycje zajęcia się kryzysem imigracyjnym. Jeszcze w maju proponowała rozdzielenie 40 tys. uchodźców z obozów we Włoszech i Grecji, tak żeby Polska musiała przyjąć ponad 2 tys. osób. Wiadomo, że liczba będzie większa oraz że będą to uchodźcy nie tylko już obecni we Włoszech i Grecji, ale także na Węgrzech i w Austrii. Szczegóły mają być przedstawione w przyszłym tygodniu oraz na nadzwyczajnym spotkaniu szefów MSW 14 września w Brukseli. Grupa krajów, w tym Polska, sprzeciwia się obowiązkowym kwotom. Trudniej będzie jednak odrzucić nowy system w sytuacji, gdy Europę szturmują dziesiątki tysięcy imigrantów.

Najpoważniejszą groźbą stosowaną przez Berlin jest zdemontowanie systemu Schengen, czyli obszaru, na którym nie prowadzi się kontroli na granicach wewnętrznych UE. Merkel powiedziała co prawda, że nie jest to jej życzenie, ale trzeba będzie sobie postawić takie pytanie w razie oporu niektórych krajów. Byłaby to decyzja symbolicznie dużo groźniejsza niż likwidacja wspólnej waluty.

– Podróżowanie bez kontroli granicznej było pragnieniem ojców założycieli UE i zostało zapisane w traktatach – mówi „Rz" Camino Mortera, ekspertka think tanku Centre for European Reform. Według niej likwidacja Schengen jest bardzo trudna, ale nie niemożliwa: – Prawo jest pisane przez państwa członkowskie.

Przyznaje jednak, że słowa Merkel należy traktować bardziej jako polityczny straszak. – Po pierwsze, Schengen jest częścią traktatów unijnych, więc zmiana wymagałaby jednomyślności. Po drugie, oczywiście trzeba by przywrócić całą infrastrukturę graniczną. To byłby proces bardzo trudny i rozłożony na lata – uważa Mortera.

Znacznie szybciej można natomiast wprowadzić zmiany, które pozwoliłyby na uciążliwe sporadyczne kontrole na granicach. Coś więcej niż kontrolowanie samochodów i pociągów na granicy Austrii z Węgrami, które można prowadzić już według obecnie obowiązującego prawa.

Jakby mało było gróźb związanych z Schengen, w gronie niemieckojęzycznych polityków pojawił się kolejny straszak – odebranie Polsce i krajom Europy Środkowo-Wschodniej pieniędzy z polityki spójności. – W ostateczności można by się odwołać do rozwiązania, w którym przekaże się więcej pieniędzy z funduszy strukturalnych krajom właściwie reagującym na kryzys uchodźców – powiedział gazecie „Tagesspiegel" niemiecki chadek Elmar Brok, szef Komisji Spraw Zagranicznych w Parlamencie Europejskim. Pomysł wydaje się absurdalny, bo fundusze strukturalne do 2020 r. są już podzielone i ich celem jest zmniejszanie różnicy w poziomie rozwoju gospodarczego między biedniejszymi (głównie na Wschodzie) a bogatszymi (głównie na Zachodzie) państwami UE. Zaskakująco jednak Bruksela go nie odrzuca. – Na razie nie możemy ani potwierdzić, ani odrzucić takiej opcji. Prace trwają, wszystkie dobre pomysły płynące z państw członkowskich przyjmujemy z uwagą – powiedziała Natasha Bertaud, rzeczniczka Komisji Europejskiej.

W duchu Broka wypowiedziała się też austriacka minister spraw wewnętrznych Johanna Mikl-Leitner, która proponuje zmniejszenie wypłat z budżetu UE dla krajów nieprzyjmujących uchodźców. Konkretnie krytykowała Węgry, które postawiły ogrodzenie na granicy z Serbią. To przez ten kraje próbują przedostać się do Austrii i Niemiec uchodźcy używający szlaku zachodniobałkańskiego. We wtorek znany polskim turystom budapeszteński dworzec Keleti był oblężony przez uchodźców, którzy przez Wiedeń chcieli przedostać się do Niemiec. Berlin zapowiedział bowiem, że dla Syryjczyków wypowiada unijne rozporządzenie dublińskie, czyli nie będzie odsyłał ich do kraju przekroczenia granicy UE, tylko przyjmie i udzieli azylu. Syryjczycy z zakupionymi biletami na pociąg i okrzykami „Niemcy, Niemcy" lub „Wolności" próbowali forsować wejścia na budapeszteński dworzec. Węgrzy nie puszczali ich dalej, bo według unijnych przepisów w strefie Schengen można przemieszczać się tylko z ważną wizą jednego z krajów członkowskich. Dzień wcześniej zresztą Niemcy i Austria skrytykowały Węgry za wysyłanie pociągów pełnych uchodźców, mimo że Berlin swoją zapowiedzią przyjmowania Syryjczyków sam ich do tego zachęcił.

– Jeśli nie dojdziemy do porozumienia w sprawie sprawiedliwego podziału uchodźców, trzeba będzie sobie postawić pytanie o Schengen – powiedziała Angela Merkel. Niemiecka kanclerz, której kraj jest głównym celem dla uchodźców z Syrii, wywiera presję na pozostałe kraje UE, żeby one także przyjmowały imigrantów.

Bruksela, w porozumieniu z Berlinem, przygotowuje nowe propozycje zajęcia się kryzysem imigracyjnym. Jeszcze w maju proponowała rozdzielenie 40 tys. uchodźców z obozów we Włoszech i Grecji, tak żeby Polska musiała przyjąć ponad 2 tys. osób. Wiadomo, że liczba będzie większa oraz że będą to uchodźcy nie tylko już obecni we Włoszech i Grecji, ale także na Węgrzech i w Austrii. Szczegóły mają być przedstawione w przyszłym tygodniu oraz na nadzwyczajnym spotkaniu szefów MSW 14 września w Brukseli. Grupa krajów, w tym Polska, sprzeciwia się obowiązkowym kwotom. Trudniej będzie jednak odrzucić nowy system w sytuacji, gdy Europę szturmują dziesiątki tysięcy imigrantów.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 804
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 803
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 801
Świat
Chciał zaprotestować przeciwko wojnie. Skazano go na 15 lat więzienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800