Trzy kościoły i trzy luksusowe hotele zostały 21 kwietnia zaatakowane przez terrorystów - była to najkrwawsza seria zamachów w kraju od czasu zakończenia wojny domowej w 2009 roku. W reakcji na zamachy na ulicach miast pojawiły się uzbrojone patrole, wprowadziły godzinę policyjną a prezydent przyznał wojsku uprawnienia do zatrzymywania i aresztowania podejrzanych o udział w zamachach - ostatnio armia miała takie uprawnienia w czasie wojny domowej.

Premier kraju Ranil Wickremesinghe przyznał, że obawia się, iż zamachy zdestabilizują sytuację w kraju i wezwał do przyznania wszystkich niezbędnych uprawnień siłom zbrojnym, aby odpowiedzialni za ataki zostali pociągnięci do sprawiedliwości.

W poniedziałek doszło do kolejnej eksplozji - trzy bomby umieszczone w vanie zaparkowanym przed jednym z zaatakowanych kościołów eksplodowały przy próbie rozbrojenia ich przez policję. W wyniku eksplozji nikt nie został ranny.

Minister zdrowia Sri Lanki Rajitha Senaratne przyznał w poniedziałek, że od 4 kwietnia zagraniczne agencje wywiadu ostrzegały o możliwości ataku ze strony radykalnej grupy muzułmańskiej, którą podejrzewa się o przeprowadzenie zamachów z 21 kwietnia. Ostrzeżenia te nie dotarły jednak do premiera przed zamachem - informuje AP. Za atakiem miała stać mało znana grupa National Thowfeek Jamaath.  

Wtorek został ogłoszony na Sri Lance dniem żałoby narodowej.