Tenis: Drugi serwis Ashleigh Barty

Porzuciła karierę tenisową, by leczyć depresję i grać w krykieta. Wróciła i została pierwszą australijską mistrzynią ważnego turnieju WTA w Miami.

Aktualizacja: 31.03.2019 23:06 Publikacja: 31.03.2019 19:18

Tenis: Drugi serwis Ashleigh Barty

Foto: AFP

Na Rock Stadium 23-letnia Ashleigh Barty pokonała Karolinę Pliskovą 7:6 (7-1), 6:3. Z prestiżowym zwycięstwem przyszedł solidny czek (1,3 mln dol.) oraz debiut w pierwszej dziesiątce świata.

A przecież pięć lat temu dowiedzieliśmy się, że Barty nie chce już rygorów treningu, dalekich podróży i rywalizacji. Była wyczerpana, zniechęcona, miała objawy depresji. Rodzice, trenerzy i terapeuci zgodzili się, by zostawiła rakietę, odpoczęła, spróbowała robić coś innego.

Posłuchała, zaczęła budować nowy dom obok domu rodziców, zapisała się do krykietowej drużyny Brisbane Heat, w której kilkanaście miesięcy grała ligowe mecze. Nie było jej trudno, bo talent ruchowy miała od dziecka, nie tylko do tenisa, bez treningów grała też dobrze w golfa.

Wybrała tenis dlatego, że wcześnie trafiła w rodzimym Ipswich na dobrego trenera Jima Joyce'a. Pochodzi ze sportowej rodziny, tata Robert, urzędnik państwowy, miał pasję golfową, mama Josie (radiolog) oraz starsze siostry Sara i Ali bawiły się netballem.

Ashleigh nie wyrosła na potężną dziewczynę, ale uczyła się szybko. Trener zaczął podsuwać jej starsze rywalki, potem chłopaków, gdy miała 12 lat, grała już z dorosłymi. Joyce uczył ją, za pełną zgodą rodziców, by nie przywiązywała wielkiej wagi do zwycięstw, pucharów, punktów i czeków. Liczne juniorskie trofea przekazywała jako nagrody w turniejach dla dzieci.

Wygrała mistrzostwa Australii do lat 12, wygrała juniorski Wimbledon 2011. Pod opieką Jasona Stoltenberga (kiedyś nr 19 na świecie) zaczęła walczyć w cyklu zawodowym, ale sukcesy (przede wszystkim deblowe) ją przytłaczały. Już po zwycięskim Wimbledonie nie chciała uczestniczyć w Balu Mistrzów, po prostu poleciała do Melbourne. Potem było jeszcze gorzej.

We wrześniu 2014 roku podczas treningu ze Stoltenbergiem rozpłakała się i powiedziała, że dalej nie da rady. Wsparli ją bliscy, a także australijska legenda Evonne Goolagong Cawley. Były zatem wyprawy na ryby, samotne wyjazdy na północ Australii, siedzenie na plaży, a także w pubie. I dwa lata życia na lekach przeciwdepresyjnych, które od lat bierze też jej ojciec.

Odkryła siebie na nowo dla tenisa po 18 miesiącach. Decydujący wpływ na to miała wieloletnia przyjaciółka i mentorka oraz partnerka deblowa Casey Dellacqua. Spotkały się, porozmawiały przy okazji turnieju w Sydney w 2016 roku. Ashleigh znów poczuła, że kort to jej miejsce.

Wróciła w czerwcu 2016 roku, jesienią była na 325. miejscu rankingu WTA. Rok później na 17. W tym roku po raz pierwszy zagrała w singlowym ćwierćfinale Australian Open. To był sygnał, że może być jeszcze lepiej, ciąg dalszy widzieliśmy w Miami.

Do męskiego finału na Florydzie awansowali obrońca tytułu John Isner oraz niezłomny Roger Federer (ich mecz zaczął się po zamknięciu tego wydania „Rz"). Obaj po trzydziestce, obaj w półfinale pokonali groźnych przedstawicieli młodej generacji z Kanady: Felixa Augera-Aliassime'a i Denisa Shapovalova.

Polskie emocje w Miami zapewnili Hubert Hurkacz (odpadł w 3. rundzie) i Łukasz Kubot w deblu (z Marcelo Melo), który rozegrał w półfinale jeden z najlepszych meczów przeciw braciom Bryanom, ale, dość pechowo, przegrał 12-14 w decydującym tie-breaku. Bliźniacy wygrali też finał 7:5, 7:6 (10-8) z Wesleyem Koolhoffem i Stefanosem Tsitsipasem, zwiększając liczbę zwycięstw deblowych do 122 (Mike) i 117 (Bob). Amerykanie w kwietniu będą obchodzić 41. urodziny, czas się ich nie ima, tylko czasem muszą wymienić zużyte części – Bob w sierpniu miał operację biodra.

Po wspólnych turniejach w Indian Wells i Miami w kalendarzach tenisowych ATP i WTA następuje rozdział, ale kierunek jest wspólny: korty ziemne.

Na Rock Stadium 23-letnia Ashleigh Barty pokonała Karolinę Pliskovą 7:6 (7-1), 6:3. Z prestiżowym zwycięstwem przyszedł solidny czek (1,3 mln dol.) oraz debiut w pierwszej dziesiątce świata.

A przecież pięć lat temu dowiedzieliśmy się, że Barty nie chce już rygorów treningu, dalekich podróży i rywalizacji. Była wyczerpana, zniechęcona, miała objawy depresji. Rodzice, trenerzy i terapeuci zgodzili się, by zostawiła rakietę, odpoczęła, spróbowała robić coś innego.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Madryt we łzach. Wzruszające pożegnanie Rafaela Nadala
Tenis
Hubert Hurkacz żegna się z Madrytem. Serwis tym razem nie pomógł
Tenis
Pojawiły się nerwy i strach. Iga Świątek awansowała do półfinału w Madrycie
Tenis
Złota dziewczyna rywalką Igi Świątek. Kim jest Beatriz Haddad Maia?
Tenis
Rafael Nadal w 1/8 finału ATP Madryt. Niezniszczalny Hiszpan znowu może marzyć
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO