„Wesele” na schodach smoleńskich

Spektakl Wawrzyńca Kostrzewskiego miał podsumować 100-lecie niepodległości, uświetnia 150. urodziny Wyspiańskiego.

Publikacja: 27.01.2019 16:47

Foto: PAP

To czwarte „Wesele" w Teatrze TV – po Adama Hanuszkiewicza (1963), Lidii Zamkow (1972) i Jana Kulczyńskiego (1981). Najbardziej znany pozostaje wciąż film Andrzeja Wajdy z 1973 r. Jak się pana spektakl ma do tego korowodu „Wesel"?

Wawrzyniec Kostrzewski: Ktoś powiedział, że sprawdzają się „Wesela", które powstają w czasie niepokoju, bo wtedy ten tekst zapala się szczególnym światłem. I teraz jest właśnie taki czas. Zrealizowany przeze mnie, toczy się dziś, w 2019 roku.

Ważna jest ta aktualność?

Nie chodziło o ubranie bohaterów we współczesne garnitury, ani ścisłe przypisanie do jednego czasu. U mnie kostiumy płynnie przechodzą od elementów tradycyjnych u Państwa Młodych, do elementów współczesnych u innych postaci. Nie to jest jednak najważniejsze, bo poza czasem zobaczyłem zbiorowość zaślepioną chorym tańcem, który sami stworzyliśmy. Z radosnego staje się on pełen udręki; nie można uciec z zaklętego kręgu. Tańczymy bez końca między weselnym stołem a cmentarzyskiem naszych narodowych artefaktów, pomników, które nas blokują, są naszą traumą. I nie pozwalają wydostać się z pułapki martyrologii.

Cmentarz pokazał pan dosłownie: krzyż stołecznego kościoła św. Krzyża, pomnik ks. Poniatowskiego na koniu, popiersie Stanisława Augusta, orzeł. I schody smoleńskie z placu Piłsudskiego.

Ale też i bezimienne pomniki, obalone, niedokończone, żydowskie macewy, szereg innych symboli. Wszystkie wpisują się w rozmowę o Polsce. Od stuleci poruszamy się w przestrzeni symbolicznej, rozmawiamy ze sobą już tylko pomnikami, rocznicami, tragediami narodowymi, upamiętnianiem chwał i nieszczęść bądź ukrywaniem wstydów. Nie da się dziś opowiadać o Polsce bez symboli, o które się spieramy. One nas i łączą, i dzielą. Paradoksalne, że Wyspiański traktowany niemal jak wieszcz, dołączany do panteonu wielkich romantyków – walczył z nimi. Był bardzo krytyczny w zmaganiach z naszymi mitami. A nad naszą rzeczywistością wciąż unosi się duch romantycznych wieszczów. Jest tak realny, że chciałem, by to izba w „Weselu" stała się iluzją i – rozpadła się, odsłaniając tło, które nas więzi. Strzaskany Krzyż spod kościoła św. Krzyża, żydowski cmentarz tak samo symbolizują rozdziały w naszej historii jak schody smoleńskie. Nieuczciwie byłoby nie wspomnieć o różnych trudnych wydarzeniach, które zdefiniowały na lata narodową rozmowę.

Na schodach smoleńskich toczą się ważne rozmowy...

...Dziennikarza ze Stańczykiem – bezdomnym obłąkanym człowiekiem, który zdaje sobie sprawę, że jego słowa są nikomu niepotrzebne. Kiedy Dziennikarz skarży się na stan ojczyzny, Stańczyk bezgłośnie się śmieje. Jego bezradność, zbędność jest porażająca. Nie mamy już wspólnych autorytetów.

„Wesele" Wajdy powstało według scenariusza Andrzeja Kijowskiego. Pana jest autorskie. Oglądając obydwie wersje dramatu Wyspiańskiego, ma się jednak wrażenie obcowania z różnymi tekstami...

Ze 190 stron „Wesela" w moim spektaklu zostało 106. Zredukowałem wątki obyczajowe i realistyczne. Kluczowe było dla mnie wydobycie treści z drugiego, symboliczno-wizyjnego aktu. Sceny z widmami to dusza „Wesela". Upiory, które stworzyliśmy, stają się dziś bardziej realne od nas.

Nie jest radosne to pana „Wesele".

To przecież jeden z najlepszych polskich horrorów. Rozmowy zyskały nowe konteksty, bo w tej adaptacji świadkami poszczególnych rozmów są wszyscy weselnicy. Przysłuchują się im, siedząc wspólnie przy stole. Zaczyna się od kurtuazyjnych rozmów o wszystkim i o niczym, ale stopniowo atmosfera gęstnieje. Wszyscy ze wszystkimi są skonfliktowani. Nie twierdzę, że Wyspiański mówił o języku nienawiści, ale jakieś echa tego stanu pobrzmiewają. Stopniowo rozsypuje się atmosfera wesela w izbie, która ma być schronieniem...

...i która jest nieprawdopodobnie obwieszona świętymi obrazami.

Wyspiański zawarł w opisie czterech ścian izby sumę wszystkich naszych domów, od stuleci składających się z czterech najważniejszych części – rodzinnej, narodowej, świętej i martyrologicznej. Przesyt obrazów i broni jest sposobem, by o tym opowiedzieć.

Złowrogo brzmią słowa: „to co było – może przyjść"....

Pojawiają się trzykrotnie, jak zaklęcie – wypowiadane przez Gospodarza, Rachelę i Chochoła. U Wyspiańskiego przywołuje rzeź z 1846 roku, ale w historii Polski było co najmniej kilka takich dat. Wyspiański zostawił w dramacie miejsce na to, co ma nadejść. I przepowiednia wypełnia się, bo popełniamy te same błędy. Nasz stół weselny w każdej chwili może stać się stołem ofiarnym – nie tak dużo czasu upłynęło od ostatnich pogromów, mordów, przelania braterskiej krwi. Unoszący się teraz nad nami duch nienawiści mnie przeraża.

U Wajdy Daniel Olbrychski był Panem Młodym, w pana spektaklu Wernyhorą na białym koniu. Coś łączy te postaci?

Dawny żołnierz na białym koniu to mit wyczekiwanego przywódcy, który nas poprowadzi ku świetlanej przyszłości. Ale to jest również tylko widmo, które rzuca enigmatyczny rozkaz... Obecność Daniela Olbrychskiego to oczywiście także symboliczne nawiązanie do korowodu „Wesel" i ich wzajemnej rozmowy. Postaci i symbole ewoluują, a rozmowa trwa.

W pana interpretacji Jasiek nie tyle gubi róg, co nie może odnaleźć właściwego.

Utraconych szans było wiele. A dzisiejszy Jasiek nie wie, czego szuka.

Obraz ostatni jest wyczekiwaniem. Wyspiański nie wskazuje sposobu wyjścia z impasu. Ale w pana „Weselu" jest jednak światełko w tunelu...

To zamknięcie, które jest otwarciem. W naszej świadomości „Wesele" kończy się śpiewką „Miałeś chamie złoty róg". Ale jest to też melodia dziecięcej kołysanki „Stary niedźwiedź mocno śpi". W spektaklu nuci ją na końcu Gospodyni trzymająca w objęciach dziecko. To z jednej strony obraz nadziei, z drugiej pytanie – co będziemy śpiewać kolejnym pokoleniom. Czy będzie to tylko kołysanka, czy też jej dorosła wersja z „Wesela"?

Wawrzyniec Kostrzewski reżyser, ur. 1977

Debiutował jako współreżyser „Wyzwolenia" w stołecznym Teatrze Polskim. Jego spektakl „Walizka" zdobył Grand Prix festiwalu Dwa Teatry w 2016. Rok później na tym samym festiwalu jego „Listy z Rosji" otrzymały nagrodę za reżyserię, a także nagrodę publiczności.

Teatr
Siedmioro chętnych na fotel dyrektorski po Monice Strzępce
Teatr
Premiera spektaklu "Wypiór", czyli Mickiewicz-wampir grasuje po Warszawie
Teatr
„Równi i równiejsi” wracają. „Folwark zwierzęcy” Orwella reżyseruje Jan Klata
Teatr
„Elisabeth Costello” w Nowym Teatrze. Andrzej Chyra gra diabła i małpę
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Teatr
Zagrożone sceny. Czy wyniki wyborów samorządowych uderzą w teatry