– W niespełna dwie godziny sprzedaliśmy 2200 biletów na pierwsze lutowe spektakle – powiedział nam Konrad Imiela, dyrektor Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu. – Wychodzimy z lockdownu poobijani, ale optymistycznie patrzymy na frekwencję teatralną w najbliższej przyszłości. Widok ludzi stojących w kolejce do kasy był wzruszający. Czujemy, jak bardzo jesteśmy sobie potrzebni. Nawzajem. Nauczyliśmy się korzystania z narzędzi internetowej komunikacji, ale fundamentem teatru jest żywe spotkanie artystów z widzami.
Rekord pobił musical „Lazarus” z hitami Davida Bowiego w reżyserii Jana Klaty. W półtorej godziny Capitol sprzedał 1750 biletów na pięć spektakli Klaty. Więcej nie było można, bo w obecnym reżimie sala może przyjąć 350 widzów.
Klata ma niewygrane bądź nowe spektakle. Od razu po otwarciu Teatr Nowy w Poznaniu ogłosił, że z marszu daje premierę „Czerwonych nosów” właśnie w inscenizacji Klaty, w dniach 12–14 lutego.
– Bilety na trzy wieczory rozeszły się w 15 minut – informuje biuro prasowe Nowego. – Musieliśmy dołożyć spektakl na wtorek, który też się sprzedał. Bilety na 600 miejsc rozeszły się na pniu!
W TR Warszawa większość biletów na pięć spektakli „Innych ludzi” Doroty Masłowskiej w reżyserii Grzegorza Jarzyny poszła jak woda. Na „Hamleta” i „Kubusia Fatalistę” w Dramatycznym trudno dostać bilety. Podobnie jest w Studio.
W Krakowie nie było biletów na „Cud mniemany” w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego. Rzeszowski Teatr im. Siemaszkowej nie miał żadnych problemów, by sprzedać bilety na trzy weekendowe spektakle „Show And Go”. Pomogły Walentynki.
Igor Michalski, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni, był wręcz załamany wizją natychmiastowego powrotu do grania, co wynika z formuły ekonomicznej teatru: spektakle zwracają się, gdy są grane przy wypełnionej na tysiące osób widowni.