W maju weszła w życie uchwała dotycząca historycznych pracowni artystycznych w Warszawie, umożliwiająca ich ochronę i określająca zasady użycia. Dzięki niej otwarte zostaną wnętrza dotąd niedostępne.
Pracownie, które warto ocalić od zapomnienia, a mające stać się rodzajem muzeów dostępnych dla widzów, rekomenduje Zespół ds. Warszawskich Historycznych Pracowni Artystycznych, składający się z ekspertów muzeów i stowarzyszeń, przedstawicieli organizacji pozarządowych, uczelni artystycznych.
– Te miejsca są częścią naszej historii – uważa Michał Krasucki, stołeczny konserwator zabytków. – Wiedzy, jakiej dostarczają o twórcach, nie znajdzie się w żadnym podręczniku. Kluczowym kryterium, które musi spełniać pracownia historyczna, jest fakt, że należała do artysty już nieżyjącego, choć nie ma przeszkód, by obecnie była pracownią kolejnego twórcy. Drugim istotnym kryterium jest, by w pracowni zachowały się ślady twórczości i obecności nieżyjącego artysty. Chodzi o genius loci tego miejsca.
Jednym z najbardziej znanych takich miejsc była dotąd pracownia rzeźbiarska Karola Tchorka (1904–1985) w kamienicy przy Smolnej, jedna z nielicznych wpisana na listę zabytków. Jej nietuzinkowy wystrój pełnił nieraz rolę scenografii filmowej, m.in. w 1968 r. kręcono tu sceny do „Polowania na muchy" Andrzeja Wajdy.
Pracownia całkowicie wymyślona i wykonana przez pracującego w niej przez 34 lata artystę sprawia wrażenie bardzo przestronne. Jest przeszklona na dwa piętra wysokości, z mieszkalną antresolą z łóżkiem i wanną, a także piwnicą pełną rzeźb artysty i kolekcjonowanej przez niego sztuki. Są też gipsowe modele jego prac. Druga część to rodzaj salonu z biurkiem, kanapą i okazałym lustrem. Wspaniałą posadzkę też ułożył Karol Tchorek.