500-lecie śmierci Rafaela warszawskie Muzeum Narodowe postanowiło uczcić prezentacją kopii jego obrazu zaginionego w czasie II wojny światowej. Chodzi o „Portret młodzieńca” sprowadzoną z Museo Carrara w Bergamo. Dodano do tego ryciny świadczące o popularności arcydzieła (pokazywane razem już w Krakowie na wystawie o podobnej koncepcji) oraz XVII-wieczne dzieło Jana Lievensa także przypominające zaginioną kompozycję.
Pozostałe eksponowane dzieła nie pozostawiają wątpliwości, że złudny jest tytuł wystawy –„Portret młodzieńca. W poszukiwaniu zaginionego arcydzieła Rafaela”, otwartej od czwartku dla publiczności. Na ekspozycji obejrzeć bowiem można jeszcze dwa sprowadzone z Włoch obrazy o tematyce religijnej (dzieło Perugina i dzieło z warsztatu Francesca Franci) oraz namalowane przez XIX-wiecznych twórców, których pokrewieństwo z Rafaelem można co najwyżej zgadywać, dostrzec natomiast trudno.
W dodatku ta ekspozycja – wbrew logice – została wciśnięta w przestrzenie galerii stałych. Została bowiem rozwieszona w Galerii Sztuki XIX wieku w salach Stanisława Wyspiańskiego i Jacka Malczewskiego. Z kolei obrazy XIX-wieczne zawisły w sali obok, nieopodal dzieł Józefa Mehoffera.
Ten pokaz – wystawa pomysł obecnej dyrekcji , by wabić publiczność nazwiskami wielkich mistrzów. Niestety, pokazywanych nie tylko w sposób bardzo ułamkowy, ale nieraz przy pomocy kopii, co w Muzeum Narodowym jest praktyką żenującą.
Oprotestowywany od kilku miesięcy przez załogę i gremia ludzi kultury, a urzędujący od grudnia ubiegłego roku dyrektor Jerzy Miziołek pozostaje wciąż na stanowisku. Nie pomogło wystosowane 27 czerwca żądanie podania się do dymisji, podpisane przez wszystkie gremia Muzeum Narodowego – od kuratorów poprzez radę pracowniczą na związkach zawodowych skończywszy. Nie przyniosły skutku wielokrotne negocjacje toczące się między muzealną „Solidarnością” a Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ani pikiety i protesty organizowane przez „Solidarność”.