56,4 proc. delegatów nadzwyczajnego zjazdu SPD w Bonn opowiedziało się w niedzielę za kolejną, trzecią już, GroKo, czyli wielką koalicją, zwaną tak od pierwszych sylab jej niemieckiej nazwy.
SPD nie miała dobrego wyboru. Odmowa współpracy z ugrupowaniem kanclerz Merkel oznaczałaby koniec kariery szefa socjaldemokratów Martina Schulza. A także nowe wybory do Bundestagu, do których SPD stanąć by musiała rozbita i podzielona. Sądząc po przebiegu niedzielnego zjazdu, socjaldemokraci są podzieleni jak nigdy, ale zyskali nieco czasu na wewnętrzną konsolidację.
Rozterki SPD
Martin Schulz, przewodniczący SPD, rzucił w niedzielę na szalę cały swój autorytet. – Ci, którzy kategorycznie odrzucają to, co osiągnęliśmy, i nie chcą wchodzić do rządu, powinni wiedzieć – to nie jest moje stanowisko, to nie jest mój kierunek – grzmiał Schulz w czasie swego przemówienia. Usiłował przełamać opór przeważającej części struktur partyjnych przeciwnych utworzeniu GroKo.
Podstawą do przyszłych negocjacji będzie wynik niedawnych rozmów sondażowych SPD z CDU/CSU zakończonych podpisaniem 28-stronicowego porozumienia. Kierownictwo SPD nie miało jednak mandatu, aby pójść dalej. Otrzymało go w niedzielę.
Nie ma już więc przeszkód, aby rozpocząć się mogły wielotygodniowe negocjacje koalicyjne. Zakończyć się powinny uzgodnieniem ok. 200-stronicowego dokumentu, podstawy programu rządowego.