Zabieranie prawa jazdy nie odstrasza kierowców

W tym roku policja zabrała już o 63 proc. więcej praw jazdy za brawurę na drodze. Eksperci: trzeba surowiej traktować kierowców znacznie przekraczających prędkość.

Aktualizacja: 08.10.2019 05:58 Publikacja: 07.10.2019 19:32

Za zbyt szybką jazdę można stracić uprawnienia i powtórnie zdawać egzamin

Za zbyt szybką jazdę można stracić uprawnienia i powtórnie zdawać egzamin

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Zabieranie praw jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym przestaje działać odstraszająco. Wprawdzie coraz więcej kierowców przez zbyt szybką jazdę traci dokument, ale są już w tym gronie recydywiści.

– Do końca września zatrzymaliśmy o ponad 14 tys. praw jazdy więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. To wzrost niepokojący, sięga aż 63,6 proc. – mówi „Rzeczpospolitej" Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.

Czytaj także: Nocne zdjęcia z odcinkowych kontroli nadają się do kosza

Eksperci uważają, że trzeba rozważyć surowsze kary, w tym finansowe, by skuteczniej przemówić kierowcom do wyobraźni.

1,5 tys. recydywistów

Bat na piratów drogowych obowiązuje od maja 2015 r. Odtąd policjant od ręki zatrzymuje kierowcy prawo jazdy, jeżeli w terenie zabudowanym jedzie on o 50 km/h za szybko – dokument traci na trzy miesiące. Jeśli nadal jeździ, to odebranie uprawnień przedłuża się o trzy miesiące. W razie powtórki kierowcę czeka ponowny egzamin.

Jeszcze do niedawna te restrykcje działały – aż do teraz.

W tym roku liczba zatrzymanych praw jazdy za prędkość dramatycznie wzrosła.

Z danych KGP wynika, że do końca września w całym kraju policjanci zabrali z tego powodu blisko 37 tys. praw jazdy – w tym samym okresie ubiegłego roku – 22,5 tys. To oznacza, że przez dziewięć miesięcy z powodu dużego przekroczenia prędkości dokument straciło więcej kierowców niż w całym 2017 i w całym minionym roku (w każdym zabrano ich ok. 31 tys.). – Szacujemy, że około półtora tysiąca przypadków dotyczy kierowców-recydywistów – dodaje Kobryś.

Dobitnie prawdziwość danych potwierdza codzienność.

Ostatnio na Podkarpaciu wpadł rekordzista, który na dębickim odcinku autostrady A4 jechał blisko 250 km/h, czyli o 100 km/h za szybko niż jest dozwolone w tym miejscu.

Z prędkością 244 km/h szaleńczą jazdę ulicami Wrocławia uprawiała 36-latka. Złapana tłumaczyła policjantom, że „spieszyła się na wizytę u mechanika". Dolnośląskim odcinkiem autostrady A4 aż 224 km/h pędził inny kierowca. Mandatu nie przyjął, bo uznał, że „to niemożliwe, żeby tak szybko jechał". To tylko kilka jaskrawych przypadków.

Piratów coraz częściej namierzają policjanci z grupy SPEED, które działają w całym kraju i tropią agresywne zachowania na drodze. Mają szybkie auta, m.in. BMW, często nieoznakowane.

Sytuacja jest tym bardziej alarmująca, że prędkość jest najbardziej „śmiercionośna" – pochłania więcej ofiar niż wymuszenie pierwszeństwa – chociaż to jest najczęstszą przyczyną tragedii na drogach.

– W tym roku w 4,6 tys. wypadków z powodu nadmiernej prędkości do września zginęło 568 osób. Dla porównania – w 5,5 tys. zdarzeń powstałych na skutek nieustąpienia pierwszeństwa przejazdu o połowę mniej – bo 276 osób – podkreśla insp. Kobryś.

Uderzyć po kieszeni

Złapani na pirackiej jeździe po zatrzymaniu rzadko się tłumaczą – są świadomi, że dla ich wyczynów nie ma usprawiedliwienia. – Tłumaczenie pojawia się na późniejszym etapie, kiedy w pismach przygotowanych przez prawników podają, że działali w stanie wyższej konieczności. Na przykład jechali do chorej babci lub do dziecka z gorączką – mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Policjanci i eksperci uważają, że „straszak" w postaci zatrzymywania praw jazdy skutkował na początku, ale teraz już nie robi wrażenia.

Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, sugerują, że warto rozważyć zmianę przepisów i zatrzymywać prawa jazdy za „50 plus" także na terenie niezabudowanym (dziś dotyczy to terenu zabudowanego).

– Rozszerzenie przepisu dotyczącego zatrzymania prawa jazdy za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km na obszarze zabudowanym na pozostałe miejsca, gdzie prędkość jest ograniczona ze względu na lokalne warunki drogowe, będzie dodatkowym czynnikiem dyscyplinującym kierowców do przestrzegania kodeksu drogowego – uważa Maria Dąbrowska-Loranc z Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Instytutu Transportu Samochodowego.

– To byłoby uzasadnione. Jeśli ktoś poza obszarem zabudowanym zamiast dozwolonych 90 km/h jedzie 160 km/h, to niewątpliwie stwarza zagrożenie – ocenia insp. Borowiak.

Z kolei Wojciech Pasieczny, były wieloletni szef stołecznej drogówki, uważa, że obecne prawo pozwala surowiej traktować kierowców znacznie przekraczających prędkość, ale policjanci po te środki nie sięgają. – Kierowcę, który jechał A4 o ponad 100 km/h za szybko, potraktowali jak każdego, kto przekroczył „50 plus". A należało zatrzymać mu prawo jazdy i skierować sprawę do sądu. Sąd może bowiem zatrzymać prawo jazdy na czas od sześciu miesięcy do trzech lat i nałożyć do 5 tys. zł grzywny – mówi Pasieczny. Uważa, że za rażące wykroczenia kary powinny być wyższe, trzeba tylko skuteczniej egzekwować to prawo, które jest. – Za granicą polscy kierowcy jeżdżą przepisowo. Ale tam prawie każde wykroczenie jest rejestrowane i kierowca zawsze ponosi karę – mówi.

Zabieranie praw jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym przestaje działać odstraszająco. Wprawdzie coraz więcej kierowców przez zbyt szybką jazdę traci dokument, ale są już w tym gronie recydywiści.

– Do końca września zatrzymaliśmy o ponad 14 tys. praw jazdy więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. To wzrost niepokojący, sięga aż 63,6 proc. – mówi „Rzeczpospolitej" Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Sondaż: Połowa Polaków za małżeństwami par jednopłciowych. Co z adopcją?
Społeczeństwo
Ponad połowa Polaków nie chce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach
Społeczeństwo
Poznań: W bibliotece odkryto 27 woluminów z prywatnych zbiorów braci Grimm
Społeczeństwo
Budowa S1 opóźniona o niemal rok. Powodem ślady osadnictwa sprzed 10 tys. lat
Społeczeństwo
Warszawa: Aktywiści grupy Ostatnie Pokolenie przykleili się do asfaltu w centrum