Pieniądze na przetrwanie zbiera fundacja Dziki Azyl, która prowadzi Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Kobylnicy przy ulicy Franciszkańskiej 8. Do ośrodka rehabilitacji trafiają różne gatunki zwierząt – w różnym stanie, czasem bardzo ciężkim.
Zazwyczaj są to ofiary wypadków komunikacyjnych, zwierzęta, które zostały zranione przez kosiarki, pogryzione przez psy, zatrute trutkami na gryzonie, szkodniki lub ucierpiały w wyniku innej działalności człowieka. Trafiają również młode oseski, pisklęta, podloty, które zostały osierocone przez rodziców lub doznały urazów, a także te, które zostały zabrane bez powodu przez człowieka. Każde z tych zwierząt wymaga zazwyczaj całodobowej opieki.
– Od czasu ogłoszenia zbiórki, czyli przez dwa tygodnie, trafiło do nas ponad sto zwierzaków – mówi Edyta Pudzianowska z fundacji Dziki Azyl. – Musimy zapłacić za ich leczenie, wyżywienie, zwierzęta muszą mieć też podkłady, opatrunki itp. Mamy świetną klinikę weterynaryjną, która leczy naszych podopiecznych po niskich kosztach, ale nie da się tego zrobić zupełnie za darmo.
Za darmo pracują natomiast wszyscy działacze fundacji. Dzięki temu każda złotówka idzie na pomoc zwierzętom, które na czas leczenia, rehabilitacji i odchowania pozostają w ośrodku do momentu przywrócenia ich do życia na wolności.
– Mamy ogromny problem z opłaceniem zaległych faktur za prąd, wodę, śmieci, odpady, żywność i inne opłaty. Sięgają już one kilkunastu tysięcy złotych. To niestety nie koniec naszych problemów finansowych – tłumaczą wolontariusze. Dodają, że przychodnia weterynaryjna wkrótce wystawi fakturę za leczenie blisko stu zwierząt. Będzie ona opiewać na co najmniej kilka tysięcy złotych.