Reklama

Rząd po raz pierwszy przyznaje że 500 plus nie zwiększa dzietności

Gabinet Mateusza Morawieckiego w oficjalnym dokumencie przyznał, że celem programu nie jest zwiększenie liczby urodzeń.

Aktualizacja: 23.10.2020 06:05 Publikacja: 22.10.2020 19:28

Świadczenie wychowawcze nie spowodowało, że w Polsce zaczęło się rodzić więcej dzieci

Świadczenie wychowawcze nie spowodowało, że w Polsce zaczęło się rodzić więcej dzieci

Foto: shutterstock

– W Polsce rodzi się bardzo mało dzieci, a chcemy, żeby Polaków było coraz więcej – mówiła w 2016 roku ówczesna premier Beata Szydło. Wyjaśniała, że zasiłki z 500+ mają przede wszystkim sprawić, aby Polacy decydowali się na liczniejsze potomstwo.

To już nieaktualne. O tym, że 500+ nie spowoduje wzrostu urodzeń, mówiła już wcześniej pełnomocniczka rządu ds. demografii Barbara Socha. A teraz rząd po raz pierwszy przyznał to w oficjalnym dokumencie. I dodał, że taki wzrost nigdy nie był celem.

Nowa narracja

Chodzi o „Sprawozdanie Rady Ministrów z realizacji ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci w 2019 roku”, które właśnie trafiło do Sejmu. Rząd odnosi się w nim do danych za 2019 rok, z których wynika, że urodziło się o 13 tys. mniej dzieci niż w roku poprzednim. „Warto podkreślić, że oczekiwanym skutkiem wprowadzenia świadczenia wychowawczego nie jest regularny wzrost liczby urodzeń obserwowany z roku na rok. Według prognozy GUS liczba urodzeń w Polsce będzie w najbliższych latach spadała, a efektem wprowadzenia świadczenia wychowawczego będzie przede wszystkim to, że ten spadek nie będzie tak silny” – pisze rząd.

To zupełnie inna narracja niż przedstawiana w przeszłości. – To program wprowadzony po to, by Polakom lepiej się żyło, żeby polskie rodziny miały godne życie, i po to, by w Polsce rodziło się więcej dzieci – mówiła Beata Szydło w 2017 roku. Później dodawała, że wzrost liczby urodzeń był „celem” rządu, a nawet utrzymywała, że „baby boom zaczyna być faktem”.

O stałym wzroście liczby urodzeń mówiły też dane zawarte w ocenie skutków regulacji ustawy o 500+. Wynikało z nich, że urodzeń będzie 378,2 tys. w 2017 roku, 379,5 tys. w 2018 roku i 380,4 tys. w 2019 roku. W 2020 roku liczba urodzeń miała się ustabilizować, a potem zacząć spadać.

Reklama
Reklama

W rzeczywistości liczby urodzeń żywych podawane przez GUS wyglądają tak: 402 tys. w 2017 roku, 388,2 tys. w 2018 roku i 375 tys. w 2019 roku. Począwszy od 2017 roku urodzeń więc ubywa, zamiast przybywać. W 2019 roku urodziło się 5,4 tys. dzieci mniej niż mówiły prognozy rządu.

Naiwne myślenie?

Zdaniem posłanki KO Izabeli Leszczyny założenie, że 500+ może zmienić trend demograficzny, było naiwne. – Wie o tym każdy, kto ma pojęcie o polityce społecznej. Politycy PiS albo udawali, że tego nie wiedzą, albo rzeczywiście tego nie wiedzieli, bo są zbyt niekompetentni – komentuje.

– Może byliśmy zbyt optymistyczni, licząc na to, że poziom urodzeń powyżej 400 tys. się utrzyma – mówi wiceminister rodziny Stanisław Szwed z PiS. – Jednak liczba urodzeń jest uzależniona od liczby kobiet w wieku rozrodczym, których ubywa – dodaje.

To właśnie ten ostatni element zdaniem rządu decyduje o tym, że mimo kosztownego programu 500+ rodzi się coraz mniej dzieci. „Warto (...) zdawać sobie sprawę z tego, że tylko między 2015 a 2019 rokiem populacja kobiet w wieku rozrodczym skurczyła się o ponad 250 tys. osób, a prognoza demograficzna GUS z 2014 roku wskazuje, że populacja ta zmniejszy się z około 8,9 mln w 2019 roku do 5,79 mln w 2050 roku” – pisze rząd w sprawozdaniu. I dodaje, że tego trendu nie da się odwrócić w krótkim czasie, bo „liczebność tej populacji jest przede wszystkim wypadkową dynamiki procesów demograficznych obserwowanych w poprzednich latach”.

Rząd dostrzega sukces

Mimo niespełnienia prognoz dotyczących programu rząd ocenia wpływ 500+ na demografię pozytywnie. Powodem jest to, że współczynnik dzietności, czyli liczba dzieci, które urodziłaby statystyczna kobieta w ciągu okresu rozrodczego, utrzymuje się na poziomie sprzed programu. W 2015 roku wynosił 1,289, a w 2019 roku – 1,419. Stanisław Szwed za sukces uznaje też zmniejszenie skali skrajnego ubóstwa. – Drugim celem, oprócz demograficznego, była poprawa sytuacji materialnej rodzin. Zawsze mówiliśmy, że bieda nie może mieć twarzy dziecka – podkreśla.

Problem w tym, że współczynnik dzietności, który osiągnął rekordową wartość 1,453 w 2017 roku, zaczął potem spadać. Wskaźnik skrajnego ubóstwa wśród dzieci – który rzeczywiście spada od czasu wprowadzenia programu – raz, w 2018 roku, poszedł z kolei w górę.

Reklama
Reklama

Izabela Leszczyna mówi, że największym problemem, przed jakimi stoimy, jest demografia, a rząd nie może ograniczać się do 500+. – Młodzi rodzice potrzebują dobrej infrastruktury, która wspiera wychowanie: świetnych żłobków, przedszkoli i szkół dostępnych za darmo. O co będzie trudno w obecnej sytuacji epidemiologicznej – podkreśla.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Co przyciąga do Polski ukraińskich imigrantów? Wyniki badania
Społeczeństwo
Budżet Mazowsza na 2026 rok. Administracja pochłonie więcej niż zdrowie
Społeczeństwo
Zaborów nie widać. Usług publicznych też nie. I zyskuje na tym Konfederacja
Społeczeństwo
Jak zgłosić rosyjski dron przez telefon?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama