Powodem protestów są rządowe plany dotyczące wprowadzenia nowych podatków w czasie, gdy państwo pogrążone jest w głębokim kryzysie gospodarczym. Protestujący oskarżają przedstawicieli władz o korupcję i wieloletnie błędy w rządzeniu krajem.
Protesty rozpoczęły się od sprzeciwu wobec nałożenia podatku na osoby korzystające z aplikacji służących do komunikacji, takich jak np. WhatsApp. Początkowo przeciwko podatkowi protestowało kilkadziesiąt osób w centrum Bejrutu, ale protest szybko przekształcił się w największą od 2015 roku demonstrację niezadowolenia z władzy (w 2015 roku mieszkańcy Bejrutu wyszli na ulice w związku z kryzysem śmieciowym).
Demonstrujący zaczęli gromadzić się pod siedzibą rządu i parlamentu wykrzykując hasła "Rewolucja!" i "Złodzieje!".
Niektórzy uczestnicy protestów rzucali kamieniami, butami i butelkami w ochraniających parlament i siedzibę rządu policjantów. Co najmniej 60 funkcjonariuszy policji miało zostać rannych.
Libańska agencja informacyjna podaje, że dwóch cudzoziemskich pracowników udusiło się po tym jak w budynku w którym mieszkali na przedmieściach Bejrutu zaprószono ogień. Wśród poszkodowanych w wyniku pożaru jest m.in. George Kittaneh, stojący na czele libańskiego Czerwonego Krzyża.