Wybuch metanu, do którego doszło pod koniec grudnia w czeskiej kopalni, zabił 13 górników, w tym 12 z polskiej firmy Alpex. 10 osób zostało rannych. Do zdarzenia doszło na głębokości ponad 800 m pod ziemią.
Alpex, na rynku od początku lat 90., od dawna pracuje dla czeskich kopalń. – Od lat polskie kopalnie nie zatrudniały, ale zwalniały. Teraz się to trochę rusza. Mamy chętnych z całego Górnego Śląska, znaczna część mieszka w Czechach w hotelach robotniczych, bo mają daleko do domu, ale jest i grupa mieszkańców terenów przygranicznych, którzy do czeskiej kopalni mają 15–20 km i dojeżdżają codziennie – przyznawał w rozmowie z "Rzeczpospolitą" pracownik Alpeksu.
Dowiedz się więcej: Pod Karwiną zawiodły czujniki czy człowiek?
W środę kanał czeskiej telewizji ČT24 poinformował na Twitterze, że po prawie pięciu miesiącach wypisany został jeden z rannych w wybuchu polskich górników. Rekonwalescencję przechodził w szpitalu uniwersyteckim w Ostrawie i jak dodaje stacja, przeszedł sześć poważnych operacji.