Reklama

Siły naturalne na salonach

Przy świątecznym stole zgromadzona rodzina, apetyty zaspokojone, kawa wypita, plotki wyczerpane, rozmowa się nie klei, pozostaje włączyć telewizor... Czy aby na pewno?

Aktualizacja: 23.12.2018 22:03 Publikacja: 23.12.2018 17:16

"Zdjęcie obrusa ze stołu zastawionego" z książki "Rozrywki Naukowe. Fizyka i Chemia bez przyrządów"

"Zdjęcie obrusa ze stołu zastawionego" z książki "Rozrywki Naukowe. Fizyka i Chemia bez przyrządów" G. Tissandiera

Foto: domena publiczna

Żyją jeszcze ludzie pamiętający czasy bez telewizji, ale pradziadowie nie narzekali na nudę. Owszem, na spotkaniach rodzinnych i towarzyskich, na proszonych obiadach grywano w karty „dla zabicia czasu", ale nie wszyscy, z reguły ci bardziej szacowni i leciwi. Poza tym „towarzystwo" chętnie odchodziło od stolika, gdy działo się coś ciekawego.

A co ciekawego mogło się wydarzać w salonach? Bardzo wiele. XIX wiek to nie tylko rewolucja przemysłowa, ale także lawinowo dokonywane odkrycia naukowe. Przy czym uczeni, nie mając – poza prasą – możliwości przedstawiania szerszej publiczności swoich dokonań, organizowali odczyty, wykłady, demonstracje w muzeach czy na uniwersytetach, podczas których na żywo przeprowadzali doświadczenia z najróżniejszych dziedzin.

W dobrym tonie było bywanie w tych świątyniach wiedzy, a potem, w salonach, rozprawianie o tym, co się tam widziało. Wielu nie tylko rozprawiało o najnowszych naukowych nowinkach, ale także demonstrowało rodzinie i przyjaciołom „naukowe sztuczki". Jak choćby tę opartą na cechach fizycznych układu, jakim był kieliszek odwrócony do góry dnem, ustawiony na obrusie na dwóch monetach. Należało wydobyć jedną z monet bez dotykania jej czymkolwiek, wydmuchiwania itp. Układ taki ma sprężystość i bezwładność, cechy dobrze znane w mechanice. Kto o tym wiedział, „wydrapywał" monetę spod kieliszka, skrobiąc paznokciem po obrusie. „Sprężystość tkaniny oddaje monecie ruch, a ta, na skutek bezwładności, posuwa się w kierunku palca, aż wydostanie się spod kieliszka" (Jerzy Dąbrowski, „Zabawy naszych pradziadków").

„W dzisiejszych czasach, kiedy dbałość o zdrowie i wzmacnianie sił fizycznych coraz większe przybiera rozmiary, środki wzmacniające owe siły stają się coraz potrzebniejsze. Gimnastyka sama nie wystarcza i wśród sportów niewiele znajdziemy właściwych" – pisała w 1900 roku Maria Weryho w książce „Gry i zabawy towarzyskie w pokoju i na wolnym powietrzu". Jedną z takich zabaw był „trudny zapłon" rodem prosto z Paryża. Dwaj panowie (nigdy panie!), trzymając w prawych rękach lichtarz ze świecą, klęczeli naprzeciw siebie na prawych kolanach, lewą ręką chwytając podbicie swojej stopy, poniżej kostki; jedna świeca płonęła, druga nie, należało ją zapalić od tej płonącej. „Aby jednak przy tej okazji nie pochlapać podłogi stearyną, dla uspokojenia pani domu wyścielcie parkiet rozłożonymi gazetami" – radził Arthur Good w dziełku „La Science Amusante, 100 Experiences" (Paryż, 1891).

Zabawom takim sprzyjał karnawał, gdy wszelkiego rodzaju konwentykle były szczególnie częste. Warto wziąć pod uwagę, że w domach bez centralnego ogrzewania regułą było, że choinka stała do Matki Boskiej Gromnicznej, czyli do 2 lutego. W takiej scenerii „La Science Amusante" była witana z aplauzem, zwłaszcza gdy chodziło o prawo ciążenia i zjawisko bezwładności – tu ulubionymi rekwizytami były monety. Na przykład demonstrator kładł na talerzu stosik monet, kilka sztuk, chodziło o ich przeniesienie, z zachowaniem porządku, na stół, bez dotykania monet: „Żeby dopiąć celu, podnieś talerz do wysokości 30 centymetrów nad stołem, prędko opuść do 20 centymetrów i pociągnij ku sobie".

Reklama
Reklama

Chichotem obserwatorów kończyła się zabawa oparta na przemieszczaniu się środka ciężkości. Nie ma domu bez krzesła czy taboretu, więc silnemu mężczyźnie proponowano stanięcie w odległości pół metra od ściany, twarzą do niej, i dotknięcie jej głową, z jednoczesnym oparciem się o postawiony przed nim taboret; należało podnieść taboret do piersi – dziecinnie łatwe, i wyprostować się, trzymając taboret przy piersi – niewykonalne.

Na walce z przemieszczającym się środkiem ciężkości polegała zabawa zwana „mękami Tantala": krzesło kładziono na podłodze, tak aby oparcie nie leżało na niej i było w poziomie. Na górnej krawędzi oparcia kładziono ciasteczko; pretendent klękał na krześle, wsparty dłońmi o oparcie, i usiłował ustami dosięgnąć ciasteczka. Najpierw krzesło przechylało się do przodu, oparcie dotykało podłogi, ciasteczko spadało, a zawodnik, kurczowo trzymając się oparcia, przybierał pozycję, w której głowa znajdowała się znacznie poniżej pośladków.

Pradziadowie, szukając gier i zabaw, korzystali z ogromnej literatury. Było co niemiara książek w rodzaju „Gry i zabawy różnych stanów, w kraju całym lub niektórych tylko prowincjach" (Łukasz Gołębiowski, Warszawa 1881). Wielkim uznaniem cieszyły się Gastona Tissandiera „Rozrywki naukowe, fizyka i chemia bez przyrządów" (Warszawa 1910) i anonimowy „Zbiór rozmaitych zabaw w posiedzeniach, czyli sztuka bawienia się we wszystkich porach roku". Dziś, w dobie internetu, łatwo dotrzeć do tych lektur. Tylko czy komuś jeszcze się będzie chciało towarzystwo zabawić?

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Społeczeństwo
Sondaż. Czy Niemcy rozliczyły się za zbrodnie wojenne? Polacy wyjątkowo zgodni
Społeczeństwo
Sondaż: Polskie wojska jako gwarancja bezpieczeństwa dla Ukrainy? Znamy zdanie Polaków
Społeczeństwo
Nagroda Giedroycia dla poety-żołnierza Serhija Żadana i prof. Krzysztofa Pomiana
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Społeczeństwo
Laudacja na cześć Serhija Żadana, laureata Nagrody „Rzeczpospolitej” im. Jerzego Giedroycia
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama