Tracz wraz z ósemką dzieci i dziesięcioma psami trenował biegi w jednym z lasów w Pomorskiem, gdy grupa myśliwych zaczęła przeganiać sportowców.

- Od mniej więcej godziny jeździliśmy po leśnych duktach realizując trening. W pewnym momencie wypada grupa dziesięciu myśliwych z karabinami i mówi krótko: dzień dobry, macie pięć minut, żeby się zwijać. Prawo się zmieniło, jest po naszej stronie. Macie zmykać, no, chyba że chcecie dostać kulką - relacjonował Igor Tracz w TVN24, zastrzegając, że przebieg rozmowy był "troszkę mniej kulturalny".

Myśliwi zagrozili sportowcom, że jeśli natychmiast nie wyniosą się z lasu, zostanie zgłoszone utrudnianie polowania. A że według obowiązującego od niedawna prawa jest to wykroczenie, sportowcom groziłyby mandaty.

- Realizujemy sport, który jest w naszym kraju oficjalny, jestem w kadrze narodowej, realizuję zajęcia z młodzieżą na terenie ogólnodostępnym - mówił Tracz.

Maszer skontaktował się z rzeczniczką PZŁ. Polski Związek Łowiecki potwierdził, że takie zdarzenie miało miejsce i zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec myśliwych.