„Nie zamykajmy dorosłych z niepełnosprawnością w czterech ścianach", „Autyzm nie jest zaraźliwy, ignorancja owszem", „Chcemy wsparcia, nie wyparcia" – takie hasła pojawiły się na transparentach około setki osób, które we wtorek przed południem manifestowały przed budynkiem Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. W Dzień Świadomości Autyzmu członkowie inicjatywy „Chcemy całego życia dla osób z niepełnosprawnością i ich rodzin" przekazali minister Elżbiecie Rafalskiej petycję podpisaną przez ponad 100 tys. osób. Autorzy petycji przekazanej m.in. przez 13-letniego Janka Gawrońskiego, który ma zdiagnozowany autyzm, zaapelowali do resortu o rozwiązania systemowe dla niskofunkcjonujących osób z autyzmem i niepełnosprawnościami sprzężonymi.
Chodzi szczególnie o środowiskowe domy samopomocy dla osób z autyzmem, które wypadły z projektu rozporządzenia o takich placówkach. „Mój syn Błażej ma 28 lat, autyzm i padaczkę. Odkąd skończył szkołę, robię wszystko, by nie wegetował w czterech ścianach. Niestety w domach dziennego pobytu nie chcą trudnych podopiecznych. Bez regularnej terapii mój syn cofa się w rozwoju. Nie radzi sobie z emocjami, jest nieznośny dla otoczenia.
Popada w depresję, a ja razem z nim. Walczę o małe śds dla dorosłych z autyzmem, by tacy jak my mogli przetrwać" – napisała w petycji Monika Cycling. Dodaje: – Obecną sytuację określiłabym mianem patologicznego przywiązania rodzica do dziecka. Chcemy się bronić przed zostaniem współczesnymi niewolnicami.
Członkowie inicjatywy „Chcemy całego życia" tłumaczą, że domy dla autystów powinny być bardziej kameralne i dostosowane do potrzeb pensjonariuszy, którzy są często nadwrażliwi na dźwięki, jaskrawe kolory czy ostre faktury. Placówki zapewniałyby niepełnosprawnym odpowiednią terapię i opiekę „cienia", który potrafi panować nad trudnymi zachowaniami podopiecznego.
– Jestem tu, bo boję się o przyszłość mojego czterolatka, który za kilkanaście-kilkadziesiąt lat może podzielić los dorosłych niepełnosprawnych, osieroconych przez rodziców i skazanych na wegetację w domach pomocy społecznej. Chciałabym mieć pewność, że jeśli coś się ze mną stanie, mój Jaś nie zostanie pozostawiony bez pomocy i na przykład nie umrze z głodu – mówiła 37-letnia Katarzyna.