Jak informuje Radio Gdańsk, do zdarzenia doszło w sobotę. Matka i wujek dziewczynki zawieźli ją do szpitala po tym, jak zauważyli wysypkę na jej twarzy i stwierdzili gorączkę. W szpitalu dwulatka została przebadana, ale następnie odesłana do domu - lekarka stwierdziła, że dziecko nie jest poważnie chore.

Stan dziecka pogorszył się w nocy. Matka dziewczynki ponownie pojechała z nią do szpitala. Tam, mimo reanimacji, dziecko zmarło.

Rodzina dziewczynki oskarża lekarkę o zaniedbanie obowiązków i postawienie złej diagnozy. Wujek dwulatki twierdzi, że podczas wizyty na izbie przyjęć lekarka nawet nie zbadała dziecka, tylko siedząc za biurkiem "rozpoznała" ospę - informuje "Dziennik Bałtycki". - Lekarka nie podeszła, nie zbadała, ani nie osłuchała, nawet temperatury nie sprawdziła – mówił w rozmowie z gazetą.

Na wtorkowy ranek zaplanowana jest sekcja zwłok. Dyrektor szpitala w Człuchowie wszczął wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. - W tej chwili trudno powiedzieć coś jednoznacznie, my znamy tylko relację jednej strony - powiedział "Dziennikowi Bałtyckiemu" Zdzisław Rachubiński. - Poleciłem zebrać informacje, jak rzeczywiście wyglądała ta sytuacja. Jeśli pani doktor rzeczywiście przyjęła dziecko "na odległość", trzeba będzie wyciągnąć konsekwencje - zapowiedział.