Już od 9 rano w środę sejmowa Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka debatowała nad prezydenckim projektem ustawy o Sądzie Najwyższym. PiS zgłosił do niego ponad 30 poprawek, w tym kilka ważnych.
Pierwsza zwiększa liczbę sędziów SN do co najmniej 120.
Obecnie w SN orzeka 82 sędziów. Z powodu planowego obniżenia wieku przejścia w stan spoczynku do 65 lat z SN może odejść 30 sędziów, chyba że uzyskają zgodę prezydenta na dłuższe orzekanie. Prof. Małgorzata Gersdorf, I prezes SN, już ogłosiła, że o to nie poprosi. Będzie więc musiała pożegnać się z prezesurą, choć jej sześcioletnia kadencja upływa w 2020 r. Próby opozycji i środowisk sędziowskich utrzymania kadencji się nie powiodły. Strona prezydencko-rządowa zgodnie uważa, że prezesem w SN może być tylko czynny sędzia.
Prezydent może więcej
Kolejna poprawka PiS zmniejsza wpływ sędziów SN oraz I prezes na zmiany kadrowe w SN i powoływanie prezesów poszczególnych izb – do dotychczasowych cywilnej, pracy i karnej dojdą dwie nowe: dyscyplinarna oraz kontroli nadzwyczajnej. Za to prezydent dostanie większe uprawnienia przy powoływaniu prezesów SN spośród kandydatów przedstawionych mu przez sędziów SN. Do wyboru będzie miał zawsze pięciu. Do tej pory I prezesa wybierał z dwóch kandydatów, a na prezesa izby powoływał wskazanego przez I prezes. Szef izby dyscyplinarnej dostanie ponadto autonomię w wielu sprawach, co było ostro krytykowane nie tylko przez opozycję, ale i KRS.
Polityczne wycieczki
– Jesteśmy absolutnie przeciwni tworzeniu odrębnej izby dyscyplinarnej w SN – mówił sędzia Waldemar Żurek, rzecznik KRS.