Sądy powszechne w Polsce osiągają coraz gorsze wyniki. Chodzi głównie o sprawność, czyli czas załatwiania spraw. W 2017 r. znów trzeba było czekać dłużej na wyrok - średnio 5,4 miesiąca. Dla porównania w 2016 r. załatwienie sprawy zajmowało średnio 4,7 miesiąca (czyli siedem miesięcy krócej).
Czytaj także: Brak ławników i sędziów blokuje nowe izby SN
Sędziowie pytani o powód spowolnienia, nie mają wątpliwości: trafia do nich coraz więcej spraw, ale prawdziwym problemem jest zamrożenie blisko 700 etatów przez ministra sprawiedliwości.
- Gdyby obsadzić 500 etatów, w rok można by załatwić kilkaset tysięcy spraw więcej. To tak, jakby z orzekania wyłączyć dziś dwa potężne sądy okręgowe: w Warszawie i Katowicach - przyznają sędziowie.
Co na to resort sprawiedliwości? Potwierdza, że w sądach powszechnych było 584 nieobsadzone stanowisk sędziowskich (zastrzega jednak, że jest to stan na koniec marca br). Z tych etatów 80 było w sądach apelacyjnych, 379 w okręgowych i 125 w rejonowych.