39-letni Willie Nash został w 2018 r. aresztowany pod zarzutem popełnienia wykroczenia i umieszczony w celi aresztu hrabstwa Newton w Missisipi.
Mężczyzna poprosił strażnika o naładowanie swego telefonu komórkowego. Strażnik skonfiskował urządzenie i przekazał je sprawującemu dyżur zastępcy szeryfa. Z akt sprawy wynika, że Nash początkowo zaprzeczał, że telefon należy do niego. Następnie zastępca szeryfa przy pomocy podanego przez aresztowanego kodu odblokował urządzenie i znalazł na nim wiadomość tekstową, w której Nash informował swoją żonę, że przebywa za kratkami.
Wyrok mógł być wyższy
Ława przysięgłych uznała Williego Nasha winnym posiadania telefonu komórkowego na terenie zakładu karnego. Czyn ten jest zagrożony karą od 3 do 15 lat więzienia. W sierpniu 2018 r. sędzia Mark Sheldon Duncan skazał mężczyznę na 12 lat pozbawienia wolności oraz grzywnę w wysokości 5 tys. dolarów. Sędzia powiedział, iż skazany może "uważać się za szczęśliwca", że nie został oskarżony jako recydywista. W wielu amerykańskich stanach sądy mają obowiązek wobec osób poprzednio skazywanych wydawać najwyższe przewidziane prawem wyroki; w takich przypadkach skazanym nie przysługuje też możliwość ubiegania się o przedterminowe zwolnienie.
Poprzednio Willie Nash został skazany w 2001 r. Usłyszał wówczas wyrok 7 lat więzienia za włamanie. Karę odbył i odtąd nie wchodził w konflikt z prawem. Założył rodzinę, utrzymuje żonę i troje dzieci.
Skazany: kara jest nieproporcjonalna
Skazany złożył wniosek o powtórzenie procesu. Po tym, jak jego wniosek został odrzucony, złożył odwołanie od wyroku. Argumentował, że nałożona na niego kara jest w znacznym stopniu nieproporcjonalna do popełnionego przez niego czynu i łamie 8. poprawkę do konstytucji USA, zabraniającej nakładania "okrutnych kar".