Podczas wiecu w Stalowej Woli Jarosław Kaczyński powiedział, że "są dzisiaj w naszym kraju tacy, którzy chcą się wedrzeć do naszych rodzin, do naszych szkół, do naszego życia, którzy chcą odebrać nam naszą kulturę, naszą wolność".
Prezes PiS odniósł się również do organizowanych w całej Polsce Marszy Równości. - Trwa ta ofensywa, ten wędrowny teatr, który występuje w kolejnych miastach po to, by prowokować, a później płakać. Ta metoda, którą ktoś celnie określił: "najpierw prowokacja, potem płacz, że to my jesteśmy pokrzywdzeni", musi być zdemaskowana, odrzucona - skomentował.
Zawiadomienie w sprawie słów prezesa PiS skierowano do prokuratury. Z pisma przekazanego pod koniec września wynika, że Adam Cierpiatka z Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli odmówił przyjęcia zażalenia.
Zdaniem prokuratury brakuje danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa.
"Podobnie jak w decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa, podnieść należy, że twierdzenie Zawiadamiającego, iż Jarosław Kaczyński promując tradycyjny model rodziny, a w tym między innymi odpowiadający modelowi rodzin katolickiej, piętnując seksualizację dzieci i demoralizację, a także zjawisko narkomanii oraz deklarując poparcie dla wystąpień przedstawicieli Kościoła katolickiego w zakresie propagowania modelu rodziny, działał na jego szkodę - w jego subiektywnym odczuciu i przekonaniu jest nieuprawnione, ponieważ nie znajduje żadnego racjonalnego uzasadnienia w treści zawiadomienia i dołączonych do niego materiałach" - twierdzi prokuratura.