Proces karny był reliktem prawniczego myślenia. Wreszcie z nim zerwano

Do 30 czerwca 2015 r. polski proces karny był reliktem prawniczego myślenia. Wreszcie z nim zerwano i odwołano się do nowoczesnej myśli prawniczej dzisiejszej Europy – uważają prawnicy.

Aktualizacja: 22.08.2015 08:36 Publikacja: 22.08.2015 08:00

Foto: Fotorzepa/Rafał Guz

Od odzyskania niepodległości w 1918 r. nasz kraj doczekał się trzech kodeksów postępowania karnego i ich z górą dwustu nowelizacji, a także głębokich reform prawa karnego procesowego deformujących model procesu na sowiecką modłę w latach 1949–1950. Nie można powiedzieć, że którakolwiek zmieniła na trwałe model polskiego postępowania karnego na lepszy, sprawniejszy, sprawiedliwszy i bliższy społeczeństwu.

Próbę tę podjęła Komisja Kodyfikacyjna w obecnym składzie. Zmiany w społeczeństwie, w szczególności wzrastająca podmiotowość i aktywność obywateli, integracja i komunikacja międzyludzka każą postawić pytanie o drogi, jakimi powinien iść wymiar sprawiedliwości, aby mógł reagować na problemy, z jakimi ludzie spotykają się na co dzień.

Komisja wciąż pracuje

Prace nad nowelizacją kodeksu zapoczątkowała Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego (2009–2013) w reakcji na głos środowisk prawniczych, które od dawna postulowały rozliczne zmiany. Wysłuchała teoretyków, a w większym jeszcze stopniu praktyków. Zgłoszone postulaty były podstawą sformułowania wyjściowych, czasami przeciwstawnych tez obrazujących możliwe kierunki zmian. Obszerne ekspertyzy zostały zaprezentowane na zorganizowanych przez Komisję Kodyfikacyjną i MS konferencjach środowiskowych z udziałem teoretyków i reprezentujących wszystkie prawnicze profesje praktyków. Przeprowadzono na nich dogłębną debatę.

Istotną wartością tej nowelizacji stało się inne rozłożenie akcentów w postępowaniu przygotowawczym. Osiągnięto to przez znaczne zredukowanie procesowych uprawnień policji w przeprowadzaniu i utrwalaniu dowodów osobowych (art. 311 k.p.k.). Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego nadal pracuje nad usprawnieniem i „ucywilizowaniem" modelu postępowania przygotowawczego, tak by był podobny do obowiązującego we współczesnych demokratycznych państwach Unii Europejskiej.

Już w tym momencie ograniczyła możliwości przenikania protokołów czynności dowodowych sporządzonych na etapie postępowania przygotowawczego do materiału stanowiącego podstawę wyrokowania, a technikę owego ujawniania zsynchronizowała z zaplanowanym w projekcie rządowym prowadzeniem kontradyktoryjnego sporu na rozprawie sądowej.

Komisji chodziło o wymuszenie aktywności oskarżyciela publicznego, a także przyznanie sądowi należnej mu roli bezstronnego arbitra. Towarzyszy temu odpowiednie rozłożenie odpowiedzialności za wynik procesu przy jednoczesnym zapewnieniu szybszego procedowania i obniżeniu kosztów procesu. Cel ten może być osiągnięty dzięki aktywizacji stron postępowania, a jednocześnie rezygnacji z „paternalistycznej" pozycji sądu wobec tych stron.

Dwóch w jednym

Niemożliwe byłoby osiągnięcie owego celu bez rezygnacji z dotychczasowych rozwiązań. W szczególności negatywnie należało ocenić dublowanie postępowania przygotowawczego przed sądem i uzupełnianie go często w bardzo istotnym zakresie. Oskarżyciel publiczny (prokurator) nie ponosił odpowiedzialności za wynik procesu. To na sądzie spoczywał bowiem obowiązek ustalania prawdy materialnej. Dlatego prokurator nie był zachęcany do wnikliwego badania sprawy i weryfikowania linii obrony podejrzanego, wiedząc, że i tak weryfikacja taka będzie musiała nastąpić przed sądem. Często więc prokurator, oprócz zaprotokołowania wyjaśnień oskarżonego, nie czynił żadnych starań, by wyjaśnić ewentualne rozbieżności i wątpliwości. Sąd, obciążony gromadzeniem i weryfikowaniem materiału dowodowego, stawał się kolejnym „organem dochodzeniowo-śledczym", poszukującym wszelkich dowodów obciążających w ramach bardzo szeroko nieraz sformułowanego zarzutu aktu oskarżenia. Z kolei prokurator nie był rozliczany z wyników zainicjowanego przezeń postępowania przed sądem, a jedynym miernikiem jego sprawności i profesjonalizmu było to, jak szybko zdoła zakończyć sprawę, bez względu na jej rezultat. Opisany model, wiążący się z poszukiwaniem przez sędziego dowodów przemawiających na niekorzyść oskarżonego, prowadził do skumulowania w osobie sędziego roli bezstronnego arbitra i zaangażowanego oskarżyciela, co pozostawało w sprzeczności z ideą rzetelnego i bezstronnego procesu.

Byle szybciej

Komisja Kodyfikacyjna uznała za główną przyczynę przewlekłości postępowania odejście od kontradyktoryjności postępowania sądowego. Zastąpiło ją inkwizycyjne wyjaśnianie faktów w toku postępowania sądowego, a w konsekwencji nieprawidłowo rozkładał się ciężar odpowiedzialności za wynik procesu. Innymi słowy, to na sądzie pierwszej instancji spoczywał prawny obowiązek dowodzenia, a więc ustalania stanu faktycznego sprawy. W tej sytuacji akt oskarżenia stał się jedynie swoistym zagajeniem tematu (kwestii odpowiedzialności karnej sprawcy). Dopiero sąd w toku procesu kompletował materiał dowodowy i rozstrzygał wiele wniosków dowodowych, skrzętnie pomijanych na etapie postępowania przygotowawczego przez oskarżyciela, dla którego jedynym celem było jak najszybsze zakończenie sprawy.

Już nie szuka dowodów

Taki stan rzeczy był nie do zaakceptowania, ponieważ sąd powinien pełnić raczej funkcję biernego arbitra, który po przeprowadzeniu w postępowaniu sądowym dowodów wnioskowanych przez strony wyda sprawiedliwe rozstrzygnięcie, bez angażowania się w poszukiwanie dowodów przemawiających za racją którejkolwiek ze stron. A już w szczególności za racją prokuratora dysponującego całym aparatem dochodzeniowo-śledczym, możliwością korzystania z pomocy biegłych itd. Przerzucenie na sąd dodatkowego obowiązku poszukiwania dowodów obciążających oskarżonego stoi w rażącej sprzeczności z funkcją, jaką w państwie prawa powinien pełnić bezstronny sąd.

Złudne jest przekonanie, że sędzia, dopuszczając z urzędu poszczególne dowody, zachowa obiektywizm. Pamiętać należy, że proces decyzyjny prowadzący do wydania postanowienia o dopuszczeniu dowodu z urzędu przez sędziego jest poprzedzony wyobrażeniem tezy dowodowej, czyli okoliczności, która ma być za pomocą określonego środka dowodowego uznana za prawdziwą i w konsekwencji lec u podstaw rozstrzygnięć faktycznych, a następnie prawnych, np. powołanie biegłego dla sprawdzenia tezy, czy sprawca wypadku drogowego zaniechał wymiany niesprawnego układu hamulcowego w samochodzie, co doprowadziło do wypadku. Do tego powołany jest prokurator, a nie sędzia. Poszukując zatem dowodu z urzędu, sędzia zawsze musi mieć świadomość, że wykaże on określony fakt korzystny lub niekorzystny dla oskarżonego. Przy doborze owych środków dowodowych sędzia bardzo łatwo może popaść w stronniczość. Bezstronność zaś jest kluczową cechą wyróżniającą sędziego.

Nowy model polskiego postępowania karnego z pewnością przyczyni się do wzmocnienia tej zasady. Przeprowadzanie przez sąd dowodów z urzędu, jak również zadawanie pytań osobom przesłuchiwanym przez skład orzekający, a także odczytywanie protokołów zeznań i wyjaśnień złożonych w postępowaniu przygotowawczym, powinno następować jedynie wyjątkowo, gdy np. obie strony wykazują całkowicie irracjonalną bierność. Takie właśnie uregulowania zawarte są w art. 167 § 1 zd. 3, art. 171 § 2, art. 389 § 3 oraz art. 391 § 1b i 1c k.p.k.

Ataki na przeprowadzoną reformę są zapewne wyrazem niezrozumienia istoty dokonanych zmian. Polska od ponad ćwierć wieku należy do nowoczesnych demokratycznych państw Europy. Tymczasem proces karny do 30 czerwca 2015 r. stanowił relikt prawniczego myślenia najbardziej mrocznego okresu komunizmu lat 1949–1950. Wreszcie z takim sposobem myślenia zerwano i odwołano się do nowoczesnej myśli prawniczej państw europejskich.

Prof. Piotr Kruszyński jest przewodniczącym Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, dr Marcin Warchoł jest prawnikiem z Instytutu Prawa Karnego UW

Od odzyskania niepodległości w 1918 r. nasz kraj doczekał się trzech kodeksów postępowania karnego i ich z górą dwustu nowelizacji, a także głębokich reform prawa karnego procesowego deformujących model procesu na sowiecką modłę w latach 1949–1950. Nie można powiedzieć, że którakolwiek zmieniła na trwałe model polskiego postępowania karnego na lepszy, sprawniejszy, sprawiedliwszy i bliższy społeczeństwu.

Próbę tę podjęła Komisja Kodyfikacyjna w obecnym składzie. Zmiany w społeczeństwie, w szczególności wzrastająca podmiotowość i aktywność obywateli, integracja i komunikacja międzyludzka każą postawić pytanie o drogi, jakimi powinien iść wymiar sprawiedliwości, aby mógł reagować na problemy, z jakimi ludzie spotykają się na co dzień.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?