Zbliżają się wybory do Sejmu. Kampania koncentruje się głównie na wewnętrznych, społecznych, socjalnych i światopoglądowych kwestiach. To oczywiste, bo to te problemy mają wpływ na nasze życie. Sprawy międzynarodowe, polityka europejska czy bezpieczeństwo nie pojawiły się w wielu wypowiedziach i propozycjach programowych. Wyjątkiem program PiS. Jest w nim cały rozdział na temat polskiej polityki zagranicznej i obronnej. Rozpoczyna się od postawienia diagnozy sytuacji międzynarodowej. Charakteryzuje się ona obniżeniem poziomu bezpieczeństwa na naszym kontynencie. Jest to wynik agresywnej polityki Rosji, kryzysu wewnętrznego UE czy narastania globalnej rywalizacji geopolitycznej.
Podnoszenie kwestii bezpieczeństwa międzynarodowego powinno być oczywiste dla każdego polskiego rządu. Nie było tak w przeszłości. Tymczasem Polska znajduje się wśród państw NATO i UE w unikalnej sytuacji. Jedynie my sąsiadujemy jednocześnie z Rosją i Ukrainą, czyli agresorem i ofiarą. Każda eskalacja tego konfliktu będzie negatywnie wpływać przede wszystkim na Polskę. Musimy zatem przypominać światu o konflikcie i wskazywać stronę łamiącą prawo międzynarodowe i stronę poszkodowaną. Niestety, na korytarzach instytucji europejskich konflikt za naszą wschodnia granicą nie jest tak postrzegany. Dominuje rosyjska narracja nawet w nazewnictwie. Powszechnie określa się go kryzysem na Ukrainie. To znaczący eufemizm. Z perspektywy Brukseli można dostrzec nawet dalej idące negatywne zjawiska. Wielu polityków i co gorsza społeczeństw zachodnich upatruje większego zagrożenia dla ładu międzynarodowego ze strony prezydenta Trumpa niż prezydenta Putina. Narasta przekonanie, że trzeba powrócić do współpracy z Rosją na zasadzie „business as usuall".
To niebezpieczna sytuacja. Europa przećwiczyła już z negatywnym skutkiem niesławną politykę appeasementu. Przejście do porządku nad działaniem Rosji wobec Gruzji przed laty i Ukrainy dzisiaj, zachęci Moskwę do dalszych działań imperialnych. Liczne incydenty wojskowe na Morzu Czarnym czy Bałtyckim nakazują sądzić, że Rosja może testować nasze systemy rozpoznania i obrony, a przede wszystkim polityczną i wojskową determinację naszych sojuszy. Przestrzegaliśmy świat i naszych sojuszników przed tym niebezpieczeństwem zarówno podczas szczytu NATO 2016 w Warszawie, jak i w czasie prac w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Program wyborczy PiS słusznie w diagnozie sytuacji międzynarodowej punktuje zagrożenie wynikające z agresywności rosyjskiej i stawia konkretne zadania polskiej polityce zagranicznej i obronnej. Głównym instrumentem obrony przed tym zagrożeniem jest zbudowanie odporności regionalnej. Chcąc być wiarygodnym koordynatorem współpracy w Europie Środkowej i Wschodniej, musimy świecić przykładem własnej polityki obronnej. Stąd zatem program PiS przedstawia konkretne propozycje na rzecz dalszej modernizacji i rozwoju sił zbrojnych. Polskiej dyplomacji zaś stawia się zadanie kontynuowania wysiłków na rzecz wzmacniania współpracy regionalnej przez rozwój takich inicjatyw jak V4 czy Trójmorze.
Wśród zamiarów kontynuacji cieszy zapowiedź rozbudowy partnerstwa strategicznego z USA. Współpraca z Waszyngtonem powinna jednak obejmować nie tylko politykę obronną, ale i rozwój kooperacji w sferze energetycznej i nowych technologii. Dalszej współpracy powinna też służyć rozbudowa przedstawicielstw dyplomatycznych, konsularnych w USA.