Marek Migalski: Druga tura przeważy szalę

O tym, kto zostaje prezydentem Polski, decydują ci, którzy zwykle nie chodzą na wybory.

Publikacja: 28.01.2020 21:00

Marek Migalski: Druga tura przeważy szalę

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Polską świecką tradycją stało się to, że frekwencja w II turze elekcji prezydenckiej jest wyższa niż w pierwszej. Tak było za każdym razem, z wyjątkiem dwóch – w 1990 roku, kiedy doszło do starcia Lecha Wałęsy ze Stanisławem Tymińskim oraz dziesięć lat później, bo... nie było drugiej tury i Aleksander Kwaśniewski pokonał konkurentów już w pierwszej konfrontacji. W pozostałych wyborach zawsze w drugiej turze brało udział więcej wyborców niż w pierwszej. I to oni ostatecznie, mówiąc z pewną przesadą, rozstrzygali o tym, kto będzie głową państwa.

W 1995 r. w drugiej turze doszło do wojny, nie bójmy się użyć tego słowa, między walczącym o reelekcję Wałęsą a starającym się o ten urząd po raz pierwszy Kwaśniewskim. To był konflikt Polski postsolidarnościowej z postkomunistyczną i wywabił on z domów ponad dwie trzecie obywateli. O ile w pierwszej turze do lokali wyborczych pofatygowało się 64,7 proc. z nich, o tyle dwa tygodnie później było to aż 68,2 proc. i wynik ten stał się rekordem frekwencyjnym aż do dziś niepokonanym. Jeśli ludzie czują, że o coś ważnego chodzi w polityce, są w stanie wyjść z domów i głosować. W 2005 roku znów w drugiej turze mieliśmy wyższą frekwencję niż w pierwszej – Lech Kaczyński pokonał Donalda Tuska przy udziale 51 proc. wyborców (dwa tygodnie wcześniej było to 49,8 proc.). Pięć lat później Bronisław Komorowski wygrał z Jarosławem Kaczyńskim – w pierwszej turze do lokali poszło 54,9 proc., a w drugiej 55,3 proc. Wreszcie przed pięciu laty Andrzej Duda wygrał z Bronisławem Komorowskim w dwóch turach – odpowiednio zachęcając do udziału w nich 49 proc. oraz 55,3 proc. uprawnionych do głosowania.

Przeczytaj także: PiS obniża Dudzie szklany sufit

Od 1995 roku w każdych wyborach prezydenckich, oprócz 2000 roku, kiedy wszystko rozstrzygnęło się w pierwszym podejściu, notowano wyższą frekwencję wyborczą w II turze. Różnica wynosiła odpowiednio: w 1995 roku 3,5 pkt proc., w 2005 1,2 pkt proc., w 2010 zaledwie 0,4 pkt proc. oraz aż 6,3 pkt proc. w 2015. Jaki płynie stąd wniosek? Że najwyższy przyrost był w wyborach o dużym stopniu polaryzacji i konfliktu. Zarówno w 1995 roku, jak i przed pięciu laty mogliśmy odczuwać największe napięcie emocjonalne wśród wyborców – w tym pierwszym przypadku była to rywalizacja ikony ruchu Solidarności ze „złotym dzieckiem" późnego PRL; w drugim przypadku walka przedstawiciela schodzącej ze sceny PO i rozpoczynającego triumfy obozu PiS. Elekcje 2005 oraz 2010 roku zawierały mniejszy ładunek konfrontacji. Oczywiście, nie brakowało złych emocji, ale w tym pierwszym przypadku wciąż wierzono, że to walka w PO-PiS-owej rodzinie i że ostatecznie dojdzie do powołania wspólnych rządów, a w tym drugim przypadku elekcja odbywała się w atmosferze po katastrofie smoleńskiej i w pewnej wynikającej z niej powadze i szacunku dla innych (do zaostrzenia retoryki doszło dopiero po przegranych przez Kaczyńskiego wyborach).

Jest więc grupa wyborców, która chodzi na wybory tylko w drugiej turze. Jest ich więcej, gdy walka polityczna jest ostrzejsza. Z pewną przesadą można powiedzieć, że to właśnie ci wyborcy dali zwycięstwo Kwaśniewskiemu w 1995 roku oraz Dudzie przed pięciu laty.

Sztabowcy kandydatów (zwłaszcza Dudy oraz Kidawy-Błońskiej) muszą uwzględniać w planach na okres pomiędzy turami nie tylko przepływy od kandydatów, którzy odpadną w pierwszym starciu, ale także przypływ całkowicie nowego elektoratu. Muszą odgadnąć, kim są ci wyborcy i dlaczego uaktywnili się tak późno. Poza tym może to tłumaczyć, a nawet zmuszać do ostrzejszej retoryki między turami. Zadajmy sobie pytanie – kim jest ten głosujący? Nie znam wyników badań politologicznych zgłębiających ten temat, bo chyba ich nie ma. A zatem? Intuicja podpowiada, że jeśli do wyjścia z domu zachęca go polaryzacja, jasna alternatywa, prosta dychotomia, to znaczy, że można do niego dotrzeć jedynie najbardziej brutalnymi środkami oraz że chodzi mu o silne, negatywne wartości.

Trudno sobie wyobrazić wyborcę popierającego Dudę, który w pierwszej turze nie idzie oddać na niego głosu. Ale mogę sobie doskonale przedstawić kogoś nienawidzącego „zdradzieckiej targowicy" spod znaku PO, który na myśl, że Kidawa-Błońska może zostać głową państwa, zbiera się w sobie i udaje się do lokalu wyborczego. I odwrotnie – jeśli ktoś nienawidzi „śnieżnego Adriana", to może nie pójdzie na wybory w pierwszej turze, bo „nie ma na kogo głosować", ale zmobilizuje go do udziału w drugiej perspektywa reelekcji „skryby Kaczyńskiego".

Można zatem założyć, że te dodatkowe setki tysięcy wyborców to przede wszystkim elektorat negatywny, głosujący przeciw jednemu z kandydatów, a nie za kimś. To może poważnie zmieniać język w drugiej części kampanii i retorykę kandydatów. Zachęca także sztaby do zamieniania drugiej tury w rodzaj swoistego referendum, w którym musi chodzić o sprawy zrozumiałe, jasno przedstawione i ważne dla wyborców i angażujące ich emocjonalnie (zwłaszcza negatywnie). Od tego, któremu zespołowi uda się lepiej to zrozumieć i przełożyć na konkretne hasła i działania, zależeć będzie, na kogo odda głos te kilka procent Polaków, którzy pojawią się dopiero w drugiej turze. To oni zdecydują, kto będzie głową państwa przez następne pięć lat. Straszne, prawda?

Autor jest politologiem, profesorem UŚ

Polską świecką tradycją stało się to, że frekwencja w II turze elekcji prezydenckiej jest wyższa niż w pierwszej. Tak było za każdym razem, z wyjątkiem dwóch – w 1990 roku, kiedy doszło do starcia Lecha Wałęsy ze Stanisławem Tymińskim oraz dziesięć lat później, bo... nie było drugiej tury i Aleksander Kwaśniewski pokonał konkurentów już w pierwszej konfrontacji. W pozostałych wyborach zawsze w drugiej turze brało udział więcej wyborców niż w pierwszej. I to oni ostatecznie, mówiąc z pewną przesadą, rozstrzygali o tym, kto będzie głową państwa.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej