Opozycja nie ma pomysłu na Europę

Nie grozi nam marginalizacja w Unii dwóch prędkości ani polexit.

Aktualizacja: 19.02.2019 22:56 Publikacja: 19.02.2019 19:46

Opozycja nie ma pomysłu na Europę

Foto: Fotorzepa/ Danuta Matloch

W tym tygodniu kształtów nabiera Koalicja Europejska, sojusz obejmujący szerokie spektrum ugrupowań politycznych, od lewicy po środowiska konserwatywne. Poza obaleniem obecnego układu rządzącego łączyć ma je jedno: „powrót Polski do serca Unii".

To hasło być może okaże się skuteczne jak „Polska w ruinie", która doprowadziła Jarosława Kaczyńskiego do władzy w 2015 r. Ale i jedno, i drugie z prawdą nie mają wiele wspólnego. Polexit nam nie grozi, czy to z woli Brukseli, czy Warszawy. W prawie europejskim nie ma zapisu, który pozwoliłby na wyrzucenie kraju członkowskiego ze Wspólnoty. Najbardziej do tego się upodabnia procedura o trwałe naruszenie zasad państwa prawa prowadzona z artykułu 7. traktatu o Unii. Teoretycznie może ona zakończyć się zawieszeniem prawa głosu danego państwa w Radzie UE.

Praworządność

Komisja Europejska od wielu miesięcy nie jest jednak w stanie przekonać niezbędnej większości krajów członkowskich nawet do znacznie łagodniejszej, polegającej jedynie na publicznej krytyce Warszawy, uchwały. Procedura trwa w znacznym stopniu dlatego, że odpowiedzialny za nią wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans jest równocześnie kandydatem europejskich socjalistów na następcę Jeana-Claude'a Junckera w majowych wyborach do europarlamentu i przyznanie się do porażki nie jest mu w tej chwili na rękę.

Wysoki rangą dyplomata jednego z największych krajów zachodnich przyznaje „Rzeczpospolitej": „sprawa dogorywa, już niedługo zostanie zdjęta z agendy. To jest porównywalny problem z nadmiernym deficytem, za który nas ścigała Bruksela: dotyczy punktowego problemu, a nie samej obecności Polski w Unii".

Jeszcze dwa lata temu wątpliwości dotyczyły także tego, czy Polska będzie wypełniała wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE, w szczególności w sprawie wycinki Puszczy Białowieskiej, ale także składu Sądu Najwyższego. Co prawda ogromna większość krajów Unii takich wyroków także latami nie wprowadza w życie, ale zwykle w sprawach mniejszej wagi. Rząd ostatecznie jednak podporządkował się postanowieniom Luksemburga.

Najnowszy sondaż zlecony przez Komisję Europejską pokazuje, że w szczególności w obliczu kłopotów Wielkiej Brytanii poparcie dla integracji we Wspólnocie systematycznie rośnie. W Polsce Brukseli ufa 46 proc. pytanych, o 3 pkt. proc. więcej niż rok wcześniej (41 proc. deklaruje nieufność). Spektakularne zwycięstwo w ub.r. kandydatów PO w wyborach samorządowych w wielkich miastach uświadomiło PiS, że w otwartej kontrze do Unii nie ma szans na przejęcie centrowego elektoratu.

Ale polexit jest też nierealny, dlatego że przez trzy i pół roku od ostatnich wyborów Unia zmieniła się radykalnie. Nikt znający realia Brukseli nie wierzy już w nowy skok integracji, jaki rzekomo miał nastąpić, gdy Wspólnota uwolni się od brytyjskiego hamulcowego. Wizję Unii dwóch prędkości można śmiało włożyć między bajki. W takiej Europie PiS nagle zaczyna być mainstreamem, odnajduje się w niej coraz lepiej. I tym bardziej nie ma zamiaru jej opuścić.

Jeśli Wielka Brytania wystąpi pod koniec marca, we Wspólnocie pozostanie już tylko pięć dużych krajów członkowskich. Sondaże wskazują, że po wyborach do Kortezów miesiąc później największe szanse na przejęcie władzy będzie miała koalicja konserwatywnej Partii Ludowej, centrowej Ciudadanos i skrajnie prawicowej Vox. Wówczas Hiszpania dołączyłaby do Włoch i Polski, tworząc solidny blok krajów, które mają podobną wizję integracji.

Ale i bez tego francusko-niemiecki tandem nie jest już w stanie narzucić Unii kierunku rozwoju, jak to było przez dziesięciolecia. Berlin zasadniczo odrzucił ambitny plan pogłębienia integracji Emmanuela Macrona, w szczególności pomysł unii transferowej z dużym budżetem strefy euro i ministrem finansów odpowiedzialnym za wspólną politykę gospodarczą. Zawarty w styczniu traktat z Akwizgranu, który miał odnowić podobny dokument podpisany w Pałacu Elizejskim przez generała de Gaulle'a i kanclerza Adenauera w 1963 r., zasadniczo okazał się tylko popisem retorycznym bez większego, realnego znaczenia. Bunt „żółtych kamizelek" pokazał, że możliwości zreformowania Francji są bardzo ograniczone. Zaś w Niemczech wzrost poparcia dla skrajnie prawicowej AfD, ale także ruchu Zielonych nie pozwala kanclerz Merkel na podejmowanie na forum Unii inicjatyw, z którymi nie zgadza się opinia publiczna.

Berlin ostrzegł też Francuzów, że nie zamierza budować małej Unii, aby marginalizować Polskę, bo kraj, który zaczyna się 70 km od urzędu kanclerskiego, jest dla Niemców zbyt ważny. Więcej: porażka Merkel w narzuceniu w Unii obowiązkowego systemu podziału uchodźców oraz decyzja o przystąpieniu do umowy o Trójmorzu pokazały, że nawet potężna Republika Federalna w niektórych sprawach musi się liczyć ze zdaniem Warszawy.

Unia gospodarczo funkcjonuje, ale można mieć wątpliwości, czy politycznie istnieje. Chiny, Bliski Wschód, Wenezuela: Rada UE nie jest w stanie zająć wspólnego stanowiska w żadnej z ważnych spraw międzynarodowych, pozostawiając tu pełną inicjatywę Amerykanom, Chińczykom i Rosjanom. Los Nord Stream 2 pokazał, że wspólna polityka energetyczna jest fikcją, podobnie jak idea budowy europejskiej armii. Walka o przetrwanie polskich firm transportowych to z kolei sygnał, że zagrożony jest nawet jednolity rynek, podstawa integracji.

Bo też poza wspomnianym brakiem porozumienia między Niemcami i Francją oraz przesunięciem na prawo Polski, Włoch i zapewne Hiszpanii, wiele mniejszych krajów Unii przyjęło o wiele bardziej sceptyczny stosunek do integracji. W ub. roku na czele koalicji ośmiu z nich, tzw. nowej Hanzy, stanął premier Holandii Mark Rutte. Udało mu się ustrzelić pomysł pogłębienia strefy euro, jeszcze zanim odrzuciła go kanclerz Merkel.

Tusk też się stawiał

Sondaże wskazują, że po wyborach jesienią tego roku także Grecja skręci w prawo, spychając Syrizę Aleksisa Ciprasa do opozycji. W Atenach wciąż bardzo żywe jest rozgoryczenie z powodu narzuconego przez Brukselę i Berlin surowego programu reform, który przyczynił się do pozbawienia kraju przeszło 1/4 jego PKB. Z kolei w Europie Środkowej Grupa Wyszehradzka stała się strukturą, z którą trzeba się liczyć w debatach w Radzie UE i która rzecz jasna działa na rzecz spowolnienia, a nie przyspieszenia integracji. Nawet kraje bałtyckie, które w obawie przed Rosją przez lata we wszystkim wychodziły naprzeciw Niemcom, teraz w większym stopniu stawiają na sojusz z Ameryką i zbliżenie z Polską. To lekcja, jaką w szczególności wyciągają z finału Nord Stream 2.

Francuscy i niemieccy dyplomaci wspominają, że przed przejęciem władzy przez PiS w 2015 r. Polska rządzona przez PO wcale nie była w Unii łatwym partnerem. Tylko pod presją zgodziła się na przyjęcie kilku tysięcy uchodźców, nie forsowała przyjęcia euro, po okupacji przez Moskwę Krymu stawiała na sojusz z Ameryką, gdy idzie o bezpieczeństwo kraju.

To były jednak czasy, gdy Polska miała wybór. W Europie, która świeżo wyszła z największego kryzysu finansowego od trzech pokoleń, Angela Merkel chodziła w glorii polityka, który uratował integrację. I mogła wymusić na swoich partnerach pogłębienie Unii. Donald Tusk, gdyby wówczas chciał, mógł jako polski premier przyłączyć się do tego projektu.

Nic nie wskazuje na to, aby przywódcy PO w realnych działaniach zmienili od tego czasu swoje podejście do integracji. Przede wszystkim jednak dziś nie znaleźliby już w Unii grupy państw entuzjastycznie nastawionych do integracji, do której mogliby się przyłączyć. Jeśli tej jesieni dojdzie do zmiany większości w Sejmie, nie pociągnie to za sobą zmiany europejskiej polityki naszego kraju.

W tym tygodniu kształtów nabiera Koalicja Europejska, sojusz obejmujący szerokie spektrum ugrupowań politycznych, od lewicy po środowiska konserwatywne. Poza obaleniem obecnego układu rządzącego łączyć ma je jedno: „powrót Polski do serca Unii".

To hasło być może okaże się skuteczne jak „Polska w ruinie", która doprowadziła Jarosława Kaczyńskiego do władzy w 2015 r. Ale i jedno, i drugie z prawdą nie mają wiele wspólnego. Polexit nam nie grozi, czy to z woli Brukseli, czy Warszawy. W prawie europejskim nie ma zapisu, który pozwoliłby na wyrzucenie kraju członkowskiego ze Wspólnoty. Najbardziej do tego się upodabnia procedura o trwałe naruszenie zasad państwa prawa prowadzona z artykułu 7. traktatu o Unii. Teoretycznie może ona zakończyć się zawieszeniem prawa głosu danego państwa w Radzie UE.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego