Rzeczpospolita: Opozycja już mówi o tym, że PiS chce wprowadzić cenzurę w sieci i ograniczyć wolność w sieci. Czy to nie wynik tego, że proces tworzenia nowelizacji Ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną nie był wystarczająco transparentny?
Anna Streżyńska, minister cyfryzacji: Po pierwsze, nikt nie chce ograniczać wolności w internecie. Taki zarzut jest zupełnie bezpodstawny. Sama jestem aktywnym użytkownikiem sieci i mediów społecznościowych, cenię wolność wypowiedzi i chętnie z niej korzystam. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miałabym zostać tego prawa pozbawiona.
Po drugie, na tym etapie mówimy jedynie o propozycjach regulacji prawnych, które wykuwają się w ramach spotkań w Ministerstwie Cyfryzacji. O konieczności prawnego uregulowania kwestii związanych ze swobodą wypowiedzi w internecie mówię od dawna. To właśnie temat blokowania kont ze względu na przekonania lub określone wypowiedzi, nie łamiące obowiązującego w Polsce prawa, był powodem mojego spotkania z przedstawicielami Facebooka w listopadzie zeszłego roku. Wtedy zapowiedziałam rozpoczęcie dyskusji w ramach Rady do spraw Cyfryzacji i tak też się stało. W ramach jednego z zespołów prowadzone są konsultacje tematu „Zarządzanie Internetem i neutralność sieci", a protokoły ze spotkań są publikowane na stronie Ministerstwa Cyfryzacji. Zatem zarzut o braku transparentności jest w mojej opinii chybiony.
Nie obawia się Pani powtórki z ACTA? Wydawało się, że ta historia nauczyła władzę – niezależnie od intencji – jak delikatna jest to materia.
Nie, bo niczego nie robimy wbrew ludziom. Internauci, firmy i organizacje branżowe, widząc potrzebę prawnego uregulowania niektórych kwestii, same zgłaszały się z tymi problemami do Ministerstwa Cyfryzacji. Chcemy prowadzić dialog w gronie przedstawicieli wszystkich zainteresowanych stron i wspólnie wypracowywać rozwiązania. Przykład ACTA jest skrajnie różny.