Koszty napraw wielu stłuczek, które przytrafiają się kierowcom rządu, od dwóch lat pokrywa budżet państwa. Służba Ochrony Państwa mimo rekordowego budżetu nadal nie wykupuje samochodom rządowym polis AC – dowiedziała się „Rzeczpospolita".
Po ubiegłorocznym wypadku premier Beaty Szydło w Oświęcimiu, kiedy wyszło na jaw (ujawniła to „Rzeczpospolita"), że limuzyna audi warta 2,5 mln zł nie ma AC, wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński mówił publicznie, że „sprawę trzeba uregulować" i pomoże w tym wzrost środków na nową Służbę Ochrony Państwa, która zastąpi BOR. „Myślę, że znajdą się też środki na zabezpieczenie tych pojazdów, ale to jest wszystko proces" – mówił minister Zieliński.
Czy tak się stało? – Obecnie samochody SOP nie posiadają dodatkowego ubezpieczenia AC – przyznaje nam w odpowiedzi mł. chor. Anna Gdula-Bomba, rzeczniczka SOP.
Chodzi o wysokie koszty składek. Np. nowe audi A8, które rozbito w Oświęcimiu, jeździło w służbie zaledwie trzy miesiące. Roczna składka auta wartego 2,5 mln zł kosztowałaby ok. 200 tys. zł. Brak polis AC wynika także z faktu, że kierowców tzw. samochodów głównych (jeżdżących z VIP-em) szkoli się tak, by omijali kolizję lub wypadek. Uderzenie mają wziąć na siebie samochody ochronne jadące na początku i końcu kolumny uprzywilejowanej. To jednak teoria.
Nie ma tygodnia, by media nie donosiły o kolejnych kolizjach aut należących do SOP. W połowie kwietnia pięciu funkcjonariuszy z wydziału analitycznego SOP, którzy jechali na szkolenie, dachowało na drodze w powiecie tucholskim w kujawsko-pomorskim. Miesiąc wcześniej samochód SOP z kolumny marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego w Przemyślu na łuku drogi uderzył w barierki energochłonne.