W piątek przy ul. Piłsudskiego w Koszalinie doszło do pożaru w tzw. escape roomie. Zmarło pięć osób, a jedna została ranna. Do pożaru doszło około 17.00 w trzykondygnacyjnym budynku w centrum Koszalina. Ogień pojawił się, gdy w escape roomie przebywali uczestnicy zabawy.
W lokalu, w którym prowadzono escape room w Koszalinie, było wiele zaniedbań - to wstępne ustalenia Państwowej Straży Pożarnej i śledczych przedstawione na sobotniej konferencji prasowej.
W niedzielę wieczorem zarzuty w sprawie pożaru w Koszalinie usłyszał Miłosz S., który faktycznie prowadził lokal, choć oficjalnie do rejestru była wpisana jego krewna. Mężczyźnie grozi do ośmiu lat więzienia.
- Chciałbym skorzystać z okazji i przekazać wszystkim bliskim, wszystkim tym, którzy w tej zupełnie niepotrzebnej, w skutek nieodpowiedzialnej postawy jednego z przedsiębiorców tragedii stracili swoje dzieci. Chciałbym zapewnić rodziny ofiar, (...) że dołożymy wszelkich starań, by wyjaśnić wszelkie okoliczności tej tragedii. Zrobimy wszystko, by obudzić sumienia tych, którzy decydując się na prowadzenie tego typu działalności gospodarczej, stawiają zysk ponad bezpieczeństwo - powiedział minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński.
- W tej sprawie będziemy absolutnie konsekwentni. (...) Ci którzy stawiają zysk wyżej niż zdrowie, a nawet życie, jak pokazała tragedia koszalińska muszą liczyć się z surowymi konsekwencjami i te konsekwencje będą wyciągane - dodał w rozmowie w TVP Info.