Tym razem Jarosław Kaczyński najwyraźniej nie chce powtórzyć tego błędu. Wie, że Polska jest dziś tak mocno zintegrowana ze Wspólnotą, iż każda polityka prowadzona w otwartej opozycji do Brukseli musi zakończyć się klęską.
Stąd decyzja, aby powołać odrębnego ministra ds. europejskich i podporządkować go bezpośrednio premier, a nie szefowi MSZ. To on będzie koordynował politykę naszego kraju w Brukseli ze wszystkimi resortami, przede wszystkim gospodarczymi.
Równie ważne jak kompetencje nowego ministra jest to, kto nim został. Konrad Szymański to kompetentny, umiarkowany polityk, który rozumie, że w Brukseli można coś osiągnąć tylko na drodze mozolnych, finezyjnych negocjacji, poprzez budowę koalicji z innymi krajami, a nie dzięki widowiskowy wypowiedziom.
W obszernym wywiadzie udzielonym „Rz” nowy minister wytykał co prawda Niemcom błędną strategią rozwiązania kryzysu migracyjnego i zachęcał do wstrzymania projektu budowy gazociągu Nord Stream 2, ale też podkreślał obszary, gdzie mamy z Berlinem wspólne stanowisko, jak negocjacje o nowych warunkach pozostania Wielkiej Brytanii w Unii czy znaczenie strategicznego partnerstwa Europy ze Stanami Zjednoczonymi. Szymański zapowiedział, że Polska nie odwróci się od europejskich partnerów sprawie uchodźców, choć będzie też forsować opracowanie przez Unię całościowej polityki migracyjnej. Ujawnił, że postawi „na najwyższym politycznym szczeblu” problem ograniczenia emisji dwutlenku węgla, ale równocześnie chwalił Merkel za utrzymanie sankcji wobec Rosji.
Pod rządami PiS zapowiada się więc bardziej asertywna niż do tej pory, ale jednak konstruktywna polityka wobec Unii. A to przesądzi o 3/4 strategii dyplomatycznej nowej ekipy. W naszych czasach stosunki z Niemcami, Francją czy Wielką Brytanią są kształtowane przede wszystkim w Brukseli a nie w relacjach dwustronnych.