Zajadła wojna Rosji z internetem. To próba generalna

Władze prowadzą generalną próbę przed pełnym blokowaniem zachodnich sieci społecznościowych.

Aktualizacja: 12.03.2021 06:00 Publikacja: 11.03.2021 18:35

Łapanie zasięgu na placu Czerwonym w Moskwie, w dniu rozpoczęcia blokady Twittera

Łapanie zasięgu na placu Czerwonym w Moskwie, w dniu rozpoczęcia blokady Twittera

Foto: AFP

– Próbują blokować Twitter, a wyłączyli strony internetowe Kremla, rządu, Komitetu Śledczego. Czyli: cyrk z małpami, jak to u nas zwykle – podsumował wysiłki urzędników ekspert, wiceprezes rosyjskiego Zrzeszenia Wydawców Internetowych Anton Mierkurow.

Zgodnie z zapowiedzią Roskomnadzoru (rządowej agencji nadzorującej media i próbującej kontrolować internet) szybkość przesyłu danych w Twitterze powinna była zmniejszyć się na urządzeniach mobilnych i połowie komputerów stacjonarnych. Wszystko to za karę, że sieć społecznościowa nie usuwa treści, które nie podobają się rosyjskim władzom.

Oficjalnie Moskwa informuje, że Twitter otrzymał 3,1 tys. urzędowych skarg na zawartość różnych kont. Ich treść była podobno sprzeczna z rosyjskim prawem. – To są normalne działania prewencyjne wobec firmy, która będąc prywatnym straganem, próbuje zostać moderatorem państwa, mając gdzieś prawa tego czy innego kraju – tłumaczył w telewizji Nastojaszczije Wriemia deputowany Aleksandr Juszczenko.

Twitter jednak kategorycznie odrzuca oskarżenia.

Zmusić do posłuchu

Krytyka zachodnich sieci społecznościowych ze strony rosyjskich władz nasiliła się kilka tygodni temu, gdy rosyjscy urzędnicy zaczęli im zarzucać, że umożliwiają wzywanie niepełnoletnich na opozycyjne manifestacje. „Prezydent Putin był wzburzony rolą, jaką odegrały sieci społecznościowe w mobilizacji poparcia dla lidera opozycji Aleksieja Nawalnego" – opisał brytyjski „Guardian" prawdziwe powody ataku na Twittera. Jeszcze kilka lat temu Putin twierdził, że internet założyła CIA i „działa on tak (jak chcieli założyciele – red.) do tej pory". W ciągu ostatnich dwóch tygodni na trzech kolejnych naradach w mundurowych resortach prezydent skarżył się na sieci społecznościowe.

Wszyscy wskazują na to, że atak na Twittera jest pierwszym testem ustaw o „suwerennym internecie" przyjętych pod koniec ubiegłego roku. Od momentu ich uchwalenia providerzy internetowi – za swoje pieniądze – montowali sprzęt, który miał umożliwić władzom zmniejszanie szybkości przesyłu danych lub pełną blokadę części (lub nawet całości) zasobów internetu. Według informacji BBC na ten sprzęt wydano już około 100 mln dolarów.

– Państwo konsekwentnie i stopniowo ustanawia swą suwerenność w przestrzeni informacyjnej. Wybiera przy tym najbardziej miękkie i nietraumatyczne dla obywateli warianty, dlatego wyhamowano Twittera – wyjaśniał jeden z urzędników Kremla odpowiedzialny za kontrolę internetu. Metoda miała być nietraumatyczna, dlatego że Twitter nie cieszy się dużą popularnością w Rosji.

Wszystko po to, by zastraszyć i zmusić zachodnie firmy do wypełniania żądań Kremla, czyli usuwania opozycyjnych treści z sieci społecznościowych, na razie tych dotyczących wewnętrznych spraw Rosji. – Wśród władz dominuje pogląd, że w 2021 roku USA będą ingerować w wewnątrzpolityczne procesy w Rosji, w tym poprzez amerykańskie sieci społecznościowe, rozpowszechniając treści dyskredytujące (rządowych kandydatów) w czasie wyborów do parlamentu – opisał sposób myślenia Kremla politolog Aleksandr Pożałow.

Podobnie uważa opozycyjny polityk Dmitrij Gudkow. „Na Twitterze się nie skończy. (...) Państwo grozi zablokowaniem Facebooka" – przestrzegł na swym koncie na Facebooku.

Przypadkowe ofiary

Jednak chęci i możliwości to zupełnie różne rzeczy. Urzędników niczego nie nauczyła trzyletnia epopeja blokowania komunikatora Telegram, który nie chciał się podporządkować rosyjskim służbom specjalnym i w końcu wygrał z Kremlem. Teraz próba zmniejszenia szybkości ruchu na Twitterze doprowadziła do zablokowania kilkudziesięciu tysięcy stron internetowych. Wśród ofiar znalazł się największy operator komórkowy kraju i provider internetowy Rostelekom. Jego kłopoty za chwilę stały się problemami rosyjskiej poczty, a potem padły strony internetowe m.in. Kremla, parlamentu, rządu, kilku ministerstw (w tym cyfryzacji), Komitetu Śledczego.

Pytany o zablokowanie kremlowskiej strony internetowej rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow odpowiadał jak wytrawny spec od komputerów: – A u mnie działa!

„Ja nie jestem tępy, to tylko Roskomnadzor spowolnił moje zdolności umysłowe" – zażartował na swoim koncie w Twitterze słynny pisarz Aleksandr Pielewin z efektów pracy urzędników. A ci natychmiast oskarżyli USA o dokonanie hakerskiego ataku na Rosję.

– Próbują blokować Twitter, a wyłączyli strony internetowe Kremla, rządu, Komitetu Śledczego. Czyli: cyrk z małpami, jak to u nas zwykle – podsumował wysiłki urzędników ekspert, wiceprezes rosyjskiego Zrzeszenia Wydawców Internetowych Anton Mierkurow.

Zgodnie z zapowiedzią Roskomnadzoru (rządowej agencji nadzorującej media i próbującej kontrolować internet) szybkość przesyłu danych w Twitterze powinna była zmniejszyć się na urządzeniach mobilnych i połowie komputerów stacjonarnych. Wszystko to za karę, że sieć społecznościowa nie usuwa treści, które nie podobają się rosyjskim władzom.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787