Spór polityczny w 2019 roku to spór o państwo dobrobytu. O to, jak ono ma wyglądać. Lewica to propozycja nowoczesna, inspirowana Skandynawią. Łączymy bezpieczeństwo socjalne, sprawiedliwość społeczną i szacunek dla praw człowieka, dla mniejszości. A po drugiej stronie jest skrajnie konserwatywny program PiS.
Ale to program, który pokazuje cały świat: aksjologię, przeszłość III RP, kadencję PiS, przyszłość.
Dla mnie wizja PiS zawiera się w jednym zdaniu: „Damy wam trochę chleba, ale zapomnijcie o wolności”. A Lewica to i chleb, i wolność. PiS chce ludziom narzucać, jak mają myśleć, w co wierzyć. Na dodatek jest zafiksowany na przeszłości. Lewica – dokładnie odwrotnie. Chcemy dać ludziom wybór i jesteśmy zorientowani na przyszłość. Ja ani nie chcę, ani nie umiem, jak Jarosław Kaczyński, ciągle zadręczać wszystkich wokół tym, co wydarzyło się 30 lat temu. Tam nie ma odpowiedzi na pytanie, jak naprawić ochronę zdrowia, jak zapobiec katastrofie klimatycznej, jak mają działać usługi publiczne. W sprawie usług publicznych mamy spór: PiS na nich oszczędza, Lewica chce je rozbudowywać. PiS dał 500+, co się chwali, ale teraz działa w myśl zasady – skoro dostaliście 500+, to z resztą radźcie sobie sami. My chcemy, by państwo – tak jak to się robi w Europie – brało odpowiedzialność za mieszkania na wynajem czy za pomoc dla osób starszych.
Zobacz wywiad z rzeczniczką Razem: Pakt senacki był pewnym krokiem w tył
A jak pan odbiera to, że Jarosław Kaczyński zatytułował program „Polski model państwa dobrobytu”?
PiS już wie, że dla nich największym zagrożeniem jest rosnąca w siłę lewica. Bo lewica to Polska, która zapewnia wszystkim socjalne bezpieczeństwo, ale jest też wolna, świecka i praworządna. Siłą PiS było przez lata to, że mówili: albo my, albo oni. „Jesteśmy jacy jesteśmy, ale jeśli my stracimy władzę, to wróci Balcerowicz”. Odkąd nasza koalicja urosła w siłę, nie da się już wciskać tego kitu. Bo nikt nie uwierzy w to, że Zandberg to Balcerowicz.