Orzechowski: Niedoceniony skarb Paderewskiego

Być może w zalewie, jakże powierzchownym, obrazów, zdjęć, informacji, newsów, fake newsów, opinii dostrzeżenie arcydzieła wśród przeciętności jest trudne albo niemożliwe? – zastanawia się filmowiec i publicysta.

Aktualizacja: 15.08.2019 21:57 Publikacja: 15.08.2019 18:38

Orzechowski: Niedoceniony skarb Paderewskiego

Foto: NAC

Wydarzenie muzyczne i kulturalne o doniosłym znaczeniu. Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie po 117 latach od premiery światowej w Dreźnie przygotował nową premierę jedynej opery Ignacego J. Paderewskiego – „Manru". I co? I nic.

To wystawienie „Manru" po dziesięcioleciach zapomnienia w Warszawie otrzymało dwie entuzjastyczne recenzje w „Rzeczpospolitej" – pióra Jacka Marczyńskiego, który na nowo odkrył muzykę Paderewskiego i wyróżnił wielki „Marsz Cyganów", wystawienie nazwał „wspaniałym". Owszem, potem ukazało się kilka recenzji w innych mediach chwalących operę i umiarkowanie kompozytora, orkiestrę, dyrygenta, i solistów... ale wrażenie społeczne wobec tego arcydzieła i dokonania artystycznego jest właściwie mało zauważalne. „Manru" Paderewskiego wróciło na scenę Teatru Wielkiego. Nie można dostać biletów. Tymczasem odkryliśmy skarb cenniejszy niż Bursztynowa Komnata.

Co się stało z dzisiejszym życiem kulturalnym w Polsce? Są artyści, są dzieła, a nie ma reakcji odpowiedniej do wydarzenia. Dam przykład: niedawno w Londynie przyznano doroczną nagrodę dla najlepszego dyrektora opery na świecie. Kto ją dostał? Czy dyrektor La Scali, a może Metropolitan Opera w Nowym Jorku, czy może dyrektor Houston Opera? Nie, operowego Oscara dostał po głosowaniu znawców i dyrektorów oper na świecie... Polak, dyrektor Teatru Wielkiego – Waldemar Dąbrowski. Odebrał najbardziej prestiżową nagrodę International Opera Award.

Widocznie niedostrzegalnie dla oczu polskich krytyków muzycznych i mediów Opera Narodowa za dyrekcji Waldemara Dąbrowskiego wyrosła na jeden z najlepszych teatrów operowych w Europie, a teraz się okazuje, że również na świecie. (Znakomite spektakle w reżyserii Mariusza Trelińskiego, np. „Król Roger").

Czy musi wybuchnąć Wezuwiusz?

Co musiałoby się stać, aby zwrócić większą uwagę mediów i internetu, goniących codziennie za „wydarzeniami"? Czy na placu Teatralnym musi wybuchnąć wulkan, aby stała się sensacja? Moim zdaniem tą premierą „Manru" Teatr Wielki przywrócił Polsce wielkiego kompozytora i wielką operę. Ignacy Paderewski napisał muzyczne arcydzieło (jakże wspaniale brzmi, po wagnerowsku – orkiestra i potężny chór).

Rodzi się więc logiczne pytanie. Czy stać nas na taką nonszalancję, gdy nie mamy zbyt wielu udanych oper w polskiej historii muzyki? Odzyskaliśmy muzyczne arcydzieło – skarb Paderewskiego. I już jest widoczne ponowne międzynarodowe zainteresowanie tą operą.

W 1901 roku odbyła się światowa premiera „Manru" w Królewskiej Operze w Dreźnie. Była to jedyna polska opera wystawiona w 1902 r. w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. „Manru" była grana na całym świecie od Buenos Aires, przez Mediolan, Paryż aż po Australię. Oczywiście temu zainteresowaniu publiczności pomogła popularność i sława podziwianego pianisty i wirtuoza, jakim był Paderewski. Na przełomie wieków był on najbogatszym artystą świata. Był modny, podziwiany, sławny, poza tym szalały za nim kobiety...

Inaczej na świecie, inaczej w kraju

Opera „Manru" otrzymała też nagrodę International Opera Award w kategorii „Arcydzieło odkryte na nowo". Wystawiona teraz w Warszawie w nowoczesnej i wizjonerskiej inscenizacji reżysera Marka Weissa zamieniła Cyganów (jak jest w oryginalnym libretto) na hipisów. Na scenę wyjeżdża kilkadziesiąt motocykli, na których podróżują „easy riders" – hipisi ze swoim liderem Manru i jego ukochana Ulaną, zbuntowaną dziewczyną z „dobrego domu". Chodziło o aspekt wydobycia obcości bohatera i napiętnowanej przez otoczenie miłości. Jest to spójne artystycznie i ma walor nowoczesnego odczytania opery.

Ignacy Paderewski, co podkreśla jego znakomity biograf Adam Zamoyski, był niedoceniany tylko... przez rodaków. Gdy on odnosił triumfy w Paryżu i Londynie w 1889 i 1890 roku, w Warszawie wątpiono, czy to może być prawda, a koledzy muzycy, np. kompozytor Zygmunt Noskowski, krzywili się na nadchodzące z zagranicy zachwyty, mówiąc, że „Paderewski zawsze był i będzie przeciętny".

I tak było w Polsce zawsze. Zazdrość środowiska muzycznego była tak wielka, że geniusza pomniejszono i zapomniano. Współczesny wielki polski kompozytor Krzysztof Penderecki, gdyby nie międzynarodowe nagrody, które zdobywał w młodości za „Tren pamięci ofiar Hiroszimy", do dzisiaj byłby „dobrze zapowiadającym się eksperymentatorem". Dopiero opinia światowa przyniosła mu uznanie w kraju.

Chaos informacyjny

Przychodzi mi do głowy też inne wytłumaczenie tego niedosytu i umiarkowanej reakcji na odkryte na nowo arcydzieło Paderewskiego. Być może w zalewie, jakże powierzchownym, obrazów, zdjęć, informacji, newsów, fake newsów, opinii – dostrzeżenie arcydzieła wśród przeciętności jest trudne albo niemożliwe? Być może to jest niedogodność ery elektronicznej, że spłaszcza i zaciera dzieła wybitne i zrównuje je z „eventami". Prócz tego żyjemy w czasach braku autorytetów, które są albo zapomniane, albo lekceważone! Warto się nad tym zastanowić i szukać pereł wśród piasku.

Autor jest reżyserem i  producentem filmowym. Jest scenarzystą serialu TVP „Kariera Nikodema Dyzmy". Obecnie przygotowuje film fabularny o Ignacym J. Paderewskim

Wydarzenie muzyczne i kulturalne o doniosłym znaczeniu. Teatr Wielki – Opera Narodowa w Warszawie po 117 latach od premiery światowej w Dreźnie przygotował nową premierę jedynej opery Ignacego J. Paderewskiego – „Manru". I co? I nic.

To wystawienie „Manru" po dziesięcioleciach zapomnienia w Warszawie otrzymało dwie entuzjastyczne recenzje w „Rzeczpospolitej" – pióra Jacka Marczyńskiego, który na nowo odkrył muzykę Paderewskiego i wyróżnił wielki „Marsz Cyganów", wystawienie nazwał „wspaniałym". Owszem, potem ukazało się kilka recenzji w innych mediach chwalących operę i umiarkowanie kompozytora, orkiestrę, dyrygenta, i solistów... ale wrażenie społeczne wobec tego arcydzieła i dokonania artystycznego jest właściwie mało zauważalne. „Manru" Paderewskiego wróciło na scenę Teatru Wielkiego. Nie można dostać biletów. Tymczasem odkryliśmy skarb cenniejszy niż Bursztynowa Komnata.

Pozostało 83% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: PiS znowu wygra? Od Donalda Tuska i sił proeuropejskich należy wymagać więcej
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Nowy wielkomiejski fetysz. Jak „Chłopki” stały się modnym gadżetem
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Czarnecki: Z list KO i PiS bije bolesna prawda o Parlamencie Europejskim
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Haszczyński: Bombowe groźby Joe Bidena. Dlaczego USA zmieniają podejście do Izraela?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Kto nie z nami, ten z Putinem? Radosław Sikorski sięga po populizm i demagogię