Jeden ze znanych aktywistów klimatycznych w Polsce, Marek Józefiak z Greenpeace Polska, napisał niedawno na jednym z portali społecznościowych, że w obronie klimatu najważniejsze są protesty. Owszem, są ważne, ale nie najważniejsze.
Większość „aktywizm" rozumie wąsko, jedynie jako protest, udział w demonstracji lub akt obywatelskiego nieposłuszeństwa. Należy docenić działania Grety Thunberg czy Ingi Zasowskiej, które zainspirowały młodzieżowe protesty; również w naszym kraju. W ruchu klimatycznym jest jednak przestrzeń dla każdego: prawnika, edukatora, eksperta, demonstranta i polityka. W ratowaniu planety trzeba być niczym Dawid, który pokonał Goliata.
Interpelacją i pozwem
Po pierwsze, kryzys klimatyczny przebił się do świadomości światowych przywódców. W Polsce największe ugrupowania polityczne uciekają się jednak do ogólników.
Polityk ma pytać i działać. Ma zatrzymać katastrofę klimatyczną. Problem polega na tym, że zamiast działać, wielu próbuje spędzać czas na dyskusjach, debatach i sporach z osobami negującymi naukową wiedzę o klimacie. Tymczasem potrzeba niewygodnych zapytań, interpelacji i ustaw, które będą ramą dla zdecydowanych działań i angażowania pieniędzy przeciwko niszczeniu środowiska. Idą wybory. Powinniśmy mieć świadomość tego, że mieszkańcy będą odpytywać kandydatów o ich stosunek do kryzysu klimatycznego, ograniczenia emisji gazów cieplarnianych i odejścia od węgla.
Po drugie, w podręcznikach szkolnych znajdziemy zaledwie dwa akapity o przegrzewaniu się Ziemi. To zdecydowanie za mało, aby do 2050 roku ograniczyć całkowicie emisję gazów cieplarnianych.