Marian Piłka: Pełzająca utrata suwerenności

Zasadniczym celem proponowanego funduszu nie jest odbudowa gospodarki po pandemii, ale stopniowa destrukcja podmiotowości państw narodowych i rozszerzenie kompetencji władz unijnych – pisze polityk Prawicy Rzeczypospolitej.

Publikacja: 09.05.2021 21:00

Marian Piłka: Przyznanie Brukseli prawa do zaciągania kredytu zmienia charakter Unii Europejskiej

Marian Piłka: Przyznanie Brukseli prawa do zaciągania kredytu zmienia charakter Unii Europejskiej

Foto: PAP/Leszek Szymański

Dramatem naszego kraju jest podporządkowanie polityki państwowej polityce partyjnej. To smutne dziedzictwo mentalne okresu socjalizmu, gdzie państwo było podporządkowane interesom partii komunistycznej. Niestety, ten paradygmat myślenia o polityce pozostał niezmienny i świadczy tylko, że nadal jesteśmy – w strukturach myślenia o państwie – narodem postkomunistycznym.

Ten sposób uprawiania polityki znowu uwidacznia się w debacie na temat ratyfikacji Krajowego Planu Odbudowy, a właściwie na temat poszerzenia zasobów własnych Unii Europejskiej, za czym kryje się radykalna zmiana ustrojowa Unii, redukująca suwerenność państw narodowych. Otóż cała debata toczy się nie nad ustrojowymi i politycznymi konsekwencjami tego faktu, ale nad sporem partyjnym wewnątrz koalicji rządowej i nad zachowaniem opozycji, która wykorzystując ten spór, chce doprowadzić do upadku rządu. I pomijając merytoryczne względy dotyczące istoty sprawy, dobitnie pokazuje, że zasadniczym punktem jej odniesienia nie jest tak czy inaczej rozumiany interes państwowy, lecz jedynie interes partyjny.

Unia i KPO

Zasadniczym celem proponowanego funduszu nie jest odbudowa gospodarki po pandemii, ale stopniowa destrukcja suwerenności państw narodowych i rozszerzenie kompetencji władz unijnych do wywierania bardziej skutecznej presji na państwa, nawet w tych dziedzinach, które nie są traktatowo przyznane Komisji Europejskiej. Ten zasadniczy dla przyszłości naszego kraju aspekt całej sprawy jest praktycznie poza debatą publiczną, bo problemy merytoryczne w tej kwestii nie różnią obu stron sporu w Polsce.

Otóż poszerzenie zasobów własnych ma zasadnicze znaczenie dla rozszerzenia kompetencji władz unijnych. Trzeba bowiem pamiętać, że Unia będzie mogła zaciągać kredyty i przy niewypłacalności poszczególnych krajów ich spłata spadnie na państwa finansowo wydolne. Epidemia Covid-19 przyczyniła się do gwałtownego wzrostu zadłużenia szeregu państw unijnych. I tak zadłużenie Grecji sięga już 200 proc. PKB, Włoch oscyluje na poziomie 180 proc., a zadłużenie Francji tylko w czasie pandemii wzrosło z poziomu 98 proc. do 115 proc. i wciąż rośnie. Kryzys finansowy jest perspektywą realną i koszty związane z jego obsługą spadną także na nas, bo nadal dług polski mieści się w granicach limitów traktatowych i Polska jest krajem wypłacalnym.

Głównym argumentem za ratyfikacją Krajowego Planu Odbudowy jest możliwość pozyskania ponad 50 mld euro, z czego 34 mld to kredyty. Natomiast część dotacyjną Polska będzie spłacać w postaci nowych podatków unijnych. Oczywiście są to wielkie sumy, które z pewnością by się przydały do rozwoju naszego kraju. Ale są to w większości kredyty, które muszą być spłacone, a przy obecnych kosztach kredytu Polska jest w stanie uzyskać kredyty, których koszt będzie podobny do kosztu kredytu zaciągniętego przez UE.

Fasadowa demokracja

Problem w tym, że przyznanie Brukseli prawa do zaciągania kredytu zmienia charakter Unii. Przypomina to tzw. moment Hamiltonowski w USA, gdy luźna federacja dzięki możliwości zaciągania długów przekształciła się w suwerenne państwo. W rzeczywistości mechanizm wspólnego długu i korzyści z niego wynikających, także korzyści wyborczych partii rządzących stymulujących własne gospodarki, ma osłodzić gorycz utraty znaczącej części suwerenności.

Otóż w Unii występuje coraz silniejsza tendencja do wiązania funduszy unijnych ze spełnianiem określonych wymagań ideologicznych, nawet w dziedzinach nieprzewidzianych traktatami, ale jedynie domniemanych, takich jak na przykład kwestia organizacji systemu sądowniczego, praworządności, kwestii rodzinnych, gender, lobby homoseksualnego itp.

W marcu wiceprzewodnicząca Komisji Dubravka Šuica wprost zagroziła, że do końca roku Unia zablokuje część funduszy przypadających Polsce. Przyznanie Unii radykalnego poszerzenia zasobów własnych oznacza udzielenie jej ogromnej władzy w wywieraniu presji na państwa narodowe w celu realizacji postulatów ideologicznych, nawet odrzucanych przez demokratycznie wybrane władze. A w przypadku oporu wobec narzucania ideologicznych standardów państwa mogą być pozbawione unijnych dotacji. W praktyce oznacza to doprowadzenie demokracji do stanu fasadowego.

Narody w tak skonstruowanej Unii zostaną bowiem faktycznie pozbawione prawa kształtowania swojego losu, jeżeli ich polityka uznana zostanie za sprzeczną z ideologicznymi wymaganiami stawianymi przez coraz bardziej lewicowe władze w Brukseli. Rządy państw niedecyzyjnych w Unii mają bowiem skłonność do poświęcania interesów długofalowych państwa dla funduszy, którymi mogą korumpować poparcie wyborców.

Ten mechanizm prowadzi do erozji demokracji oraz korumpowania narodów i rządów. W skrajnych przypadkach władza przyznania funduszy może prowadzić do decydowania, kto w danym kraju będzie rządził. A to nie tylko znaczące poszerzenie kompetencji unijnych kosztem suwerenności państw narodowych, które ze względu na dług nie tylko stracą możliwość ewentualnego wyjścia z Unii, ale też zakwestionowanie w praktyce prawa narodów do samostanowienia i zakwestionowanie demokracji. Mechanizm rozszerzający zasoby własne Unii, wraz z prawem do nakładania nowych unijnych podatków i z mechanizmem rozszerzającym przy pomocy interpretacji prawnych kompetencje domniemane, prowadzi do faktycznej utraty suwerenności.

Utrata wolności

Polska dzięki traktatowi lizbońskiemu nie jest krajem decyzyjnym w Unii. Co więcej, jest krajem, na którym próbuje się wymusić realizacje destrukcyjnych moralnie i narodowo postulatów ideologicznych dotyczących zwłaszcza rodziny, moralności, edukacji i wychowania, organizacji systemu sądowniczego itp. To zakwestionowanie prawa naszego narodu do stanowienia o swoim losie i próba zlikwidowania naszej wolności także w wymiarze narodowym. Dlatego tak ważne jest zdecydowane przeciwstawienie się tym pozatraktatowym postulatom Komisji Europejskiej i stojącym za nią Niemcom.

Tu toczy się gra nie tyle o wielkość sum przyznanych naszemu krajowi, ile o naszą suwerenność. Raz już, gdy negocjowano i ratyfikowano traktat lizboński, obecnie rządząca partia opowiedziała się za zasadniczym ograniczeniem polskiego głosu w Radzie Europejskiej. Dziś Polska, a nie tylko Prawo i Sprawiedliwość, ponosi konsekwencje ówczesnych nieodpowiedzialnych decyzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Polska jest systematycznie „grillowana" dzięki mechanizmom wprowadzonym przez traktat lizboński. I pomimo tego doświadczenia pisowski rząd ponownie za domniemane fundusze wyprzedaje polską suwerenność.

Po traktacie lizbońskim, polityce KE i TSUE stopniowego rozszerzania pozatraktatowych kompetencji zwiększenie zasobów własnych jest kolejnym wielkim krokiem na drodze pełzającej utraty suwerenności i wolności indywidualnych (np. prawa do wychowania własnych dzieci). Dlatego też należy w sposób zdecydowany przeciwstawić się tej destrukcyjnej polityce. I odrzucić mechanizm, który przynależność do Unii upodobni do swoistego terytorium mandatowego.

Autor jest historykiem, publicystą, członkiem Prawicy Rzeczypospolitej.

Dramatem naszego kraju jest podporządkowanie polityki państwowej polityce partyjnej. To smutne dziedzictwo mentalne okresu socjalizmu, gdzie państwo było podporządkowane interesom partii komunistycznej. Niestety, ten paradygmat myślenia o polityce pozostał niezmienny i świadczy tylko, że nadal jesteśmy – w strukturach myślenia o państwie – narodem postkomunistycznym.

Ten sposób uprawiania polityki znowu uwidacznia się w debacie na temat ratyfikacji Krajowego Planu Odbudowy, a właściwie na temat poszerzenia zasobów własnych Unii Europejskiej, za czym kryje się radykalna zmiana ustrojowa Unii, redukująca suwerenność państw narodowych. Otóż cała debata toczy się nie nad ustrojowymi i politycznymi konsekwencjami tego faktu, ale nad sporem partyjnym wewnątrz koalicji rządowej i nad zachowaniem opozycji, która wykorzystując ten spór, chce doprowadzić do upadku rządu. I pomijając merytoryczne względy dotyczące istoty sprawy, dobitnie pokazuje, że zasadniczym punktem jej odniesienia nie jest tak czy inaczej rozumiany interes państwowy, lecz jedynie interes partyjny.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Warzecha: Co Ostatnie Pokolenie ma wspólnego z obywatelskim nieposłuszeństwem
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Donald Tusk musi w końcu wziąć się za odbudowę demokracji