Bilans wschodni PiS

Zaplecze intelektualne partii rządzącej, które mogłoby wesprzeć jej politykę wschodnią, jest słabe – przekonuje badacz spraw międzynarodowych.

Aktualizacja: 06.02.2019 22:51 Publikacja: 06.02.2019 21:37

Bilans wschodni PiS

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Polityka wschodnia była ważnym kierunkiem polityki zagranicznej III RP, co wynikało zarówno z uwarunkowań historycznych i geograficznych, jak i przekonania o słuszności programu paryskiej „Kultury" zakładającego, że dobre relacje ze wschodnimi sąsiadami są gwarancją bezpieczeństwa Polski. W tym kontekście zaskakująco mało miejsca poświęcił polityce wschodniej minister Jacek Czaputowicz, dokonując w grudniu 2018 r. podsumowania trzech lat rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wymienił państwa Partnerstwa Wschodniego jedynie w kontekście polskiej pomocy rozwojowej, którą otrzymują również takie egzotyczne kraje, jak Tanzania czy Mjanma. Wspomniał też o konieczności ustabilizowania sytuacji w ukraińskim Donbasie, a także przywrócenia integralności terytorialnej Ukrainy i Gruzji.

Ta oszczędność w słowach wynika zapewne z faktu, że osiągnięcia PiS w sferze polityki wschodniej są dość ograniczone. Po trzech latach rządów koalicji PO–PSL minister Radosław Sikorski miał już na swoim koncie zainicjowanie programu Partnerstwa Wschodniego (PW) i utworzenie Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych. Dziś sytuacja jest odmienna.

Niedostatek ludzi

W obecnej ekipie niewielu jest ludzi, którzy są zaangażowani we współpracę z państwami Europy Wschodniej. Od końca lat 90. w Polsce istniał jeden ośrodek, który w sensie politycznym nadzorował politykę wschodnią – myślę tu zwłaszcza o relacjach z Ukrainą. Był to Pałac Prezydencki. Zarówno Aleksander Kwaśniewski, jak i Lech Kaczyński czy Bronisław Komorowski byli żywotnie zainteresowani stosunkami polsko-ukraińskimi. Również w Kancelarii Prezydenta pracowali ludzie zaangażowani we współpracę z Ukrainą, tacy jak Marek Siwiec czy Henryk Wujec. Dziś takiego ośrodka nie ma.

Na szczeblu rządowo-partyjnym obecna ekipa dysponuje niewieloma ludźmi, którzy zajmowali się Europą Wschodnią. W MSZ na uwagę zasługuje m.in. wiceminister Bartosz Cichocki, który pracował w przeszłości jako analityk m.in. w Ośrodku Studiów Wschodnich (OSW) i Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych. W partii rządzącej brak jest natomiast obecnie znawców Europy Wschodniej na miarę Pawła Kowala.

Zaplecze intelektualne Prawa i Sprawiedliwości, które mogłoby wesprzeć jego politykę wschodnią, relatywnie jest również słabe. Można w tym kontekście wymienić znawcę Rosji Andrzeja Nowaka czy historyka i politologa Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego. PiS jedynie w ograniczonym stopniu wykorzystuje również potencjał instytucji eksperckich zajmujących się Europą Wschodnią. Taka sytuacja kontrastuje z rządami koalicji PO–PSL, gdy w szczególności OSW stał się dla rządu niemal zapleczem kadrowym. Z ośrodkiem związani byli minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki i jego następca Bartłomiej Sienkiewicz, a także wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.

W kręgach zwolenników PiS można często spotkać się z opiniami, że Polska jest za wschodnią granicą postrzegana przez pryzmat krytycznych publikacji „Gazety Wyborczej". Taka teza jest po części słuszna. „GW" od lat 90. poświęcała wiele uwagi Europie Wschodniej, zwłaszcza Ukrainie, podobnie jak środowisko polityczne, z którym sympatyzowała (UD-UW-PO). Środowisko postkomunistyczne z kolei miało w swych szeregach znawców Rosji, takich jak Stanisław Ciosek, ostatni ambasador w ZSRR, a następnie doradca prezydenta Kwaśniewskiego. Prawo i Sprawiedliwość nie dysponuje niestety podobnym wsparciem.

Dlatego, zwłaszcza biorąc pod uwagę nieufność rządzących wobec kadr MSZ, PiS skazany jest często na sięganie po ludzi z zewnątrz. Dobrym przykładem jest ambasador Polski na Ukrainie Jan Piekło, w przeszłości kierujący Fundacją Współpracy Polsko-Ukraińskiej PAUCI. To osoba rozpoznawalna na Ukrainie, znająca ten kraj i szczerze zaangażowana na rzecz rozwoju dwustronnych stosunków. Jednocześnie posiadająca słabą pozycję polityczną w Polsce, czego dobitnym przejawem było odwołanie ambasadora Piekły przez PiS w grudniu 2018 r. w niecałe dwa lata po objęciu stanowiska; można sądzić, że w opinii władz był zbyt „miękki" wobec strony ukraińskiej.

Niedostatek pomysłów

Ani Andrzej Duda w orędziu inaugurującym prezydenturę, ani Beata Szydło w swoim exposé nie poświęcili większej uwagi wschodnim sąsiadom. Takie podejście istotnie różniło ich od poprzedników, w tym od Lecha Kaczyńskiego, który w dniu swojej inauguracji stwierdził: „Nową jakość trzeba nadać także temu wszystkiemu, co wiąże się z naszymi stosunkami z krajami leżącymi na wschód od naszych granic".

Przez trzy lata rządów PiS nie sformułowano długofalowego projektu polityki wschodniej, który czytelnie definiowałby polskie interesy, a jednocześnie umożliwił rozwój współpracy z sąsiadami. W 2008 r. Polska zaproponowała wspólnie ze Szwecją projekt Partnerstwa Wschodniego; rok później został on zaakceptowany przez UE i sześć państw poradzieckich. Program PiS z 2014 r. postulował zastąpienie programu PW nowymi, pogłębionymi instrumentami współpracy. Pomysł ten nie został jednak zrealizowany.

Również w przypadku nagłych sytuacji Polska zachowała zaskakującą bierność. W 2008 r. po wybuchu wojny rosyjsko-gruzińskiej Lech Kaczyński udał się do Tbilisi wspólnie z przywódcami Ukrainy i państw bałtyckich. Wypowiedział wówczas prorocze słowa: „Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może Polska". Po niedawnej eskalacji konfliktu rosyjsko-ukraińskiego w Cieśninie Kerczeńskiej prezydent Andrzej Duda porozmawiał przez telefon z Petrem Poroszenką – trzeba jednak odnotować, że to prezydent Ukrainy zadzwonił do Warszawy. Miarą ambicji polityki wschodniej Polski stał się niedawny postulat, by po nielegalnych „wyborach" w okupowanej części Donbasu UE objęła sankcjami nie pięć, a dziewięć osób odpowiedzialnych za organizację wspomnianych wyborów.

Niedostatek spójności

W stosunkach z Federacją Rosyjską nadrzędnym celem Polski jest przeciwdziałanie jej ekspansywnej polityce w regionie. Cel ten jest zasadniczo słuszny, choć działania podejmowane na rzecz jego realizacji – nie zawsze adekwatne i efektywne. Polska zabiega o zwiększenie zaangażowania NATO na wschodniej flance. Sukcesem jest fakt, że UE systematycznie przedłuża sankcje przeciwko Rosji. Za porażkę uznać należy postępy w realizacji projektu budowy gazociągu Nord Stream 2. Kolejnym problemem jest aktywność rosyjskiej propagandy.

Te wysiłki Polski tracą jednak na wiarygodności za sprawą innych działań Prawa i Sprawiedliwości, które sprzyjają umocnieniu wpływów Federacji Rosyjskiej. W tym kontekście trzeba wymienić pogorszenie standardów demokracji i państwa prawa w Europie, obiektywnie zbliżające Polskę pod względem ustrojowym do państw poradzieckich, grę PiS na osłabienie Unii Europejskiej, współdziałanie z siłami politycznymi mającymi na celu jej dezintegrację (francuski Front Narodowy, część Partii Republikańskiej w Stanach Zjednoczonych). Wątpliwości budzą działalność i powiązania niektórych przedstawicieli partii rządzącej i jej nominatów. Dotyczy to zwłaszcza Antoniego Macierewicza i jego zaplecza kadrowego, Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, którego eksperci kwestionowali wiarygodność NATO i przestrzegali przed zagrożeniami ze strony Ukrainy, a ostatnio posądzanego o bycie „agentem wpływu Rosji" nowego wiceministra cyfryzacji Adama Andruszkiewicza.

W polityce wobec Ukrainy również ważnym celem jest bezpieczeństwo. W grudniu 2016 r. podpisano bilateralną umowę o współpracy w dziedzinie obronności. W czerwcu 2017 r. zawarto kontrakt o dostawach polskich instrumentów optycznych dla ukraińskiej armii wart 750 tys. euro.

Polskie jednostki wojskowe prowadziły szkolenia dla ukraińskich kolegów. Jednocześnie Polska nie bierze udziału w rozmowach na temat konfliktu w Donbasie, prowadzonych w ramach formatu normandzkiego. Kontynuowane są działania na rzecz wsparcia przemian na Ukrainie i jej zbliżenia z UE, jednak nie pojawiły się w tym obszarze ze strony Polski nowe inicjatywy.

Ponadto wobec zarówno istniejącej sytuacji wewnętrznej, jak i sporów Polski z Komisją Europejską, rola Polski jako swego rodzaju wzorca transformacji dla Ukrainy i jej adwokata w UE uległa osłabieniu. Należy również odnotować, że Ukraina nie weszła w skład Trójmorza – najważniejszego projektu międzynarodowego zainicjowanego przez PiS.

Działaniom na rzecz wsparcia Ukrainy towarzyszą zaostrzające się spory dotyczące wspólnej historii. Są one związane zarówno z popularyzacją tradycji Ukraińskiej Powstańczej Armii na Ukrainie, jak i konfrontacyjną polityką historyczną PiS. Jej przejawem było przyjęcie przez polski Sejm uchwały uznającej zbrodnię wołyńską za ludobójstwo i zmiana ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, zrównującej ukraińskich nacjonalistów ze zbrodniarzami nazistowskimi i komunistycznymi. Oba te akty zostały uznane na Ukrainie za nieprzyjazne i sprzeczne z prawdą historyczną. Nastąpiło upolitycznienie problematyki historycznej: przedstawiciele Polski deklarowali, że gloryfikująca UPA polityka historyczna uniemożliwi Ukrainie integrację z UE. Obie strony podejmowały próby przełamania impasu w sferze polityki historycznej. W 2017 r. wznowiło pracę Polsko-Ukraińskie Forum Partnerstwa. Wspomniane inicjatywy wpłynęły jednak w ograniczonym zakresie na poprawę klimatu w relacjach.

Kolejnym wyzwaniem stali się ukraińscy imigranci w Polsce. Rządy PiS przyczyniły się do upowszechnienia retoryki niechętnej imigrantom, co przełożyło się na wzrost incydentów o charakterze ksenofobicznym. Ponadto polskie władze głosiły tezę, że Polska przyjęła ponad milion uchodźców z Ukrainy – dlatego nie może wziąć na siebie ciężaru, jakim byłoby przyjęcie przybyszy z regionu Morza Śródziemnego. Teza ta nie odpowiadała rzeczywistości i spotkała się z negatywnym przyjęciem na Ukrainie. W ostatnich latach status uchodźcy uzyskało w Polsce kilkadziesiąt osób z Ukrainy.

W efekcie tej polityki Polska roztrwoniła część kapitału politycznego, jakim dysponowała. W 2016 r. sympatię do Polski wyrażało 58 proc. społeczeństwa ukraińskiego, dwa lata później – 48 proc. Również w Polsce spadła sympatia wobec Ukraińców. Ponadto przeciwko Polsce pod rządami PiS zwróciła się część ukraińskich elit intelektualnych.

W relacjach z Białorusią nastąpiło przejściowe ożywienie. Zmiana ta motywowana była dwoma czynnikami. Po pierwsze, ewolucją polityki UE, która w 2015 r. podjęła próbę normalizacji dwustronnych relacji w przekonaniu, że Białoruś nie może być skazana wyłącznie na współpracę z Rosją. Po drugie, chęcią osiągnięcia sukcesu na arenie międzynarodowej. Symbolem nowej polityki stała się wypowiedź Stanisława Karczewskiego, który scharakteryzował Aleksandra Łukaszenkę jako „ciepłego człowieka". W 2016 r. MSZ wypowiedział umowę o finansowaniu TV Biełsat. Można sądzić, że jej likwidacja miała być ceną, jakiej domagała się Białoruś za normalizację relacji bilateralnych. Finansowanie Biełsatu wznowiono w 2018 r. Telewizja została jednak ściślej podporządkowana władzom państwowym; we wrześniu pracę stracił jeden z pracowników stacji – powodem było to, że opublikował w mediach społecznościowych słynne zdjęcie Andrzeja Dudy stojącego przy siedzącym Donaldzie Trumpie w Białym Domu, rzekomo ośmieszającego polskiego prezydenta.

***

Jak pokazują powyższe przykłady najważniejszym celem polityki wschodniej PiS jest bezpieczeństwo. Od 2014 roku takie stanowisko wydaje się zrozumiałe, jednak sprowadzenie relacji ze wschodnimi sąsiadami wyłącznie do kwestii bezpieczeństwa stanowi istotne odstępstwo od dotychczasowej polityki. III RP dążyła do poprawy relacji ze wschodnimi sąsiadami, w szczególności z Ukrainą, a zarazem wsparcia ich europejskiej transformacji, co Polsce miało zapewnić bezpieczeństwo na wschodnich granicach, a naszym sąsiadom – stabilność, rozwój i większą niezależność od Rosji. PiS w istotnym stopniu zrezygnował z tej koncepcji, nie proponując jednak wiarygodnej alternatywy.

Dr hab. Andrzej Szeptycki – adiunkt na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, współautor raportu „Trzy lata polityki zagranicznej rządu Prawa i Sprawiedliwości", przygotowanego przez Instytut Bronisława Komorowskiego

Polityka wschodnia była ważnym kierunkiem polityki zagranicznej III RP, co wynikało zarówno z uwarunkowań historycznych i geograficznych, jak i przekonania o słuszności programu paryskiej „Kultury" zakładającego, że dobre relacje ze wschodnimi sąsiadami są gwarancją bezpieczeństwa Polski. W tym kontekście zaskakująco mało miejsca poświęcił polityce wschodniej minister Jacek Czaputowicz, dokonując w grudniu 2018 r. podsumowania trzech lat rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wymienił państwa Partnerstwa Wschodniego jedynie w kontekście polskiej pomocy rozwojowej, którą otrzymują również takie egzotyczne kraje, jak Tanzania czy Mjanma. Wspomniał też o konieczności ustabilizowania sytuacji w ukraińskim Donbasie, a także przywrócenia integralności terytorialnej Ukrainy i Gruzji.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem