Weaver uznano winną morderstwa z premedytacją, zbezczeszczenia zwłok i mataczenia w śledztwie w sprawie śmierci jej córki.
Dziewczyna utrzymywała ciążę w tajemnicy (w tym celu m.in. ściskała sobie bandażem brzuch), po czym, po urodzeniu córki 22 kwietnia 2015 roku w siedzibie bractwa studenckiego miała uśmiercić dziecko przez owinięcie głowy dziecka workiem na śmieci i doprowadzeniem do jego uduszenia. Następnie porzuciła w koszu na śmieci. Dziewczyna w czasie procesu utrzymywała, że wypierała swoją ciążę ze świadomości, twierdziła też, że była przekonana, iż dziecko urodziło się martwe.
Sędzia orzekający w tej sprawie uznał, że kobieta nie okazała skruchy w czasie procesu, dlatego wykluczył możliwość przedterminowego zwolnienia jej z więzienia po 20 latach. Dowodem obciążającym kobietę miały być SMS-y, które wysłała po zabójstwie do mężczyzny, który prawdopodobnie był ojcem dziecka. Weaver pisała w nich "Nie ma już dziecka", a następnie dodała "Zajęłam się tym".
Oskarżyciele w czasie procesu podkreślali, że Weaver wiedziała, iż jest w ciąży, a mimo to angażowała się w ryzykowne dla kobiety w ciąży zachowania, takie jak picie alkoholu i palenie marihuany. Ich zdaniem był to dowód na to, że kobieta chciała doprowadzić do poronienia.
Weaver broniąc się twierdziła, że zdała sobie sprawę z tego co zrobiła dopiero wtedy, gdy zobaczyła ciało dziecka w maleńkiej trumience w czasie jego pogrzebu. - Proszę Boga o przebaczenie i mogę tylko prosić o nie was - mówiła w sądzie.