Mija 22 lata od jednej z najgłośniejszych zbrodni ostatnich lat. Sądzony za nią jest Igor M. ps. Patyk – w latach 90. znany złodziej samochodów. Jego proces trwa piąty rok, jest bliski końca, ale na przeszkodzie stanął koronawirus. 16 marca strony miały wygłosić mowy końcowe, ale dwa dni wcześniej weszły rygory związane z pandemią i rozprawę odwołano. Nowej dotąd nie wyznaczono.
Łódzka Prokuratura Regionalna twierdzi, że „Patyk” 25 czerwca 1998 r. na parkingu w Warszawie podszedł do gen. Marka Papały i zanim ten wysiadł z auta, strzelił mu w głowę. Motyw? Chciał ukraść Daewoo Espero komendanta.
„Patyk” się nie przyznaje, a główny dowód go obciążający to zeznania jego dawnego kompana z gangu.
– W mojej ocenie nie ma innych dowodów jak tylko zeznania świadka koronnego Roberta P. A te są pełne luk i sprzeczności, które już od początku istniały w tej wersji i moim zdaniem w trakcie procesu nie zostały rozwiane. Nawet ludzie, którzy kiedyś działali z Igorem M. w grupie złodziei samochodów, nie zeznawali przeciwko niemu podczas procesu o zabójstwo gen. Papały – mówi „Rzeczpospolitej” mec. Grzegorz Cichewicz, adwokat Igora M.
Robert P. wskazał na „Patyka” w 2011 r., czyli 13 lat po zabójstwie Papały. Rok później Igor M. na blisko cztery lata trafił do aresztu – wyszedł tuż po rozpoczęciu procesu.