Od 12 kwietnia w całej Anglii obowiązywać będą nowe zasady korzystania z lokali gastronomicznych. Każdy klient powyżej 16 roku życia będzie musiał przed wejściem do restauracji, baru czy kawiarni złożyć swój podpis i podać szczegółowe dane kontaktowe pracownikom lokalu albo oznaczyć swoją lokalizację w aplikacji NHS Test and Trace. Wcześniej wystarczył podpis tylko jednej osoby z grupy odwiedzających.

Zdaniem władz, nowe wymogi mają pomóc właścicielom lokali gastronomicznych przyjąć znów klientów w bezpiecznych warunkach, z zachowaniem zasad sanitarnych i możliwością szybkiej reakcji w przypadku wykrycia zakażenia koronawirusem. W tym celu zniesiono także niepochwalane przez Anglików ograniczenia sprzedaży alkoholu w godzinach wieczornych.

Innego zdania są jednak przedsiębiorcy, którzy obawiają się, że rygorystyczne wymogi i przymus dzielenia się swoimi danymi zniechęcą potencjalnych klientów do odwiedzin. Branżowe stowarzyszenia UK Hospitality, British Beer & Pub Association i British Institute of Innkeeping podkreśliły we wspólnym oświadczeniu, że będzie to tylko dodatkowe obciążenie dla pogrążonych już w głębokim kryzysie lokali gastronomicznych i może także doprowadzić do napięć i agresywnych zachowań. To na pracowników lokali spadnie bowiem obowiązek zbierania podpisów od klientów i odmawiania wstępu tym, którzy nie zastosują się do wymogów. Władze nie określiły, jak dokładnie kadra ma radzić sobie w takich sytuacjach, poinformowały jedynie, że właściciele obiektów mają podjąć „rozsądne działania”, by zatrzymać niepokornych klientów przed wejściem, inaczej grozi im kara do 1000 funtów.

A do sporów może dojść, ponieważ mieszkańcy Anglii już teraz wyrazili wielkie oburzenie nowymi przepisami, które - jak twierdzą - naruszają ich swobodę i prywatność. - Czuję się prawie jakbym znów chodził do szkoły, w której muszę się meldować i wymeldowywać. Nie rozumiem, czemu muszę to robić w restauracjach i pubach, a nie muszę w supermarkecie, który jest otwarty dla wszystkich. Ludzie nie muszą tam składać podpisu przed wejściem, a mogą podnosić owoce własnymi dłońmi - mówi księgowy z miasta Tamworth w rozmowie z BBC.