Rakietowy HIMARS nadlatuje z USA

Przyszłotygodniowa wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie ma otworzyć drogę do wartego 8 mld zł kontraktu na dalekosiężną broń rakietową dla lądowej tarczy znanej pod kryptonimem Homar.

Aktualizacja: 14.09.2018 18:12 Publikacja: 14.09.2018 13:11

Rakietowy HIMARS nadlatuje z USA

Foto: Wikipedia/Public Domain

Już od co najmniej roku wiadomo, że wojsko zamówi produkowany przez Lockheed Martin system HIMARS, który może posyłać potężne, kierowane pociski ziemia - ziemia na odległość 300 km.

W lipcu tego roku ministerstwo obrony podjęło decyzję o zmianie formuły pozyskiwania rakietowego oręża w ramach programu „Homar". Wbrew wcześniejszym planom o powierzeniu produkcji i integracji broni konsorcjum firm z Polską Grupą Zbrojeniową na czele i dokupieniu jedynie efektorów, czyli rakiet, MON postanowiło, że broń wartą ok. 8 mld zł polska armia kupi „z półki", negocjując kontrakt bezpośrednio ze stroną rządową w USA.

Taniej bo bez offsetu

Taka procedura - tłumaczył latem resort obrony - pozwoli przyspieszyć dostawy dywizjonowych modułów ogniowych wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych dla lądowej tarczy Homar i przy okazji zaoszczędzić - eliminując koszty i ryzyko prowadzenia w kraju przemysłowych przedsięwzięć offsetowych.

- Celem MON jest przede wszystkim terminowa dostawa sprzętu i zapewnienie zdolności bojowych Wojsk Rakietowych i Artylerii - stwierdził resort obrony.

Niemal natychmiast po lipcowych decyzjach w Warszawie do Waszyngtonu z misją uzgodnienia warunków przyszłych umów wybrał się wiceminister ON ds. modernizacji technicznej Sebastian Chwałek.

Odpowiedź na Iskandery

Dla ekspertów nie jest tajemnicą, że na celowniku polskich negocjatorów jest zestaw High Mobility Artillery Rocket System HIMARS - oręż dobrze znany i rozpowszechniony w krajach NATO. Wielowariantowa broń o maksymalnym zasięgu ok. 300 km (w przypadku pocisków ATACMS) miałaby być w przyszłości polską odpowiedzią na rosyjskie Iskandery.

Jeszcze w końcu 2017 roku ówczesny szef MON Antoni Macierewicz zapowiadał, że w ramach programu „Homar" wojsko planuje zakup trzech dywizjonowych modułów ogniowych HIMARS (ok. 160 wyrzutni). Według nieoficjalnych źródeł uaktualnione zamówienie obejmie najwyżej trzecią część pierwotnie zakładanej liczby wyrzutni.

Systemy HIMARS instalowane na specjalnych ciężarówkach uzbrajane są w kilka rodzajów kierowanych rakiet z klasycznymi głowicami i mają w zależności od wersji pocisku zasięg od kilkudziesięciu do ok. 300 kilometrów (w przypadku potężnych rakiet kal. 607 mm). Polska armia jest zainteresowana nabyciem zestawów z maksymalnie dalekonośnymi rakietami ATACMS a także wyrzutni uzbrojonych w pociski GMLRS o zasięgu ok. 80 km.

- Zestawy rakietowe Lockheeda mają wiele zalet, to broń w pełni dojrzała, gotowa do użycia, łatwa do przeniesienia w polskie warunki. Do tego dostosowana do amerykańskiego, militarnego i specjalnie zabezpieczonego systemu naprowadzania GPS – mówi Adam Maciejewski ekspert fachowego pisma „Wojsko i Technika".

Dylemat ministra Błaszczaka

Lipcowa , pragmatyczna decyzja ministra Błaszczaka o zamówieniu himarsów z półki zaskoczyła zbrojeniówkę bo wywodzący się z PiS szefowie MON dotąd zastrzegali, że zawsze przy okazji importu oręża resort obrony będzie miał na uwadze stymulowanie inwestycji i pozyskiwanie nowych zdolności produkcyjnych w rodzimym przemyśle.

Nie jest tajemnicą, że naszym fabrykom broni bardzo zależy, aby rozwijać w kraju zwłaszcza technologie rakietowe. Jest oczywiste, że bez pomocy zagranicznych partnerów nie uda się przyspieszyć procesu budowania tych kompetencji.

W pierwotnych założeniach MON polskie miały być w Homarze m. in. systemy kierowania ogniem, łączności, nawigacji, kryptologia, rozwiązania informatyczne. Przy okazji budowy lądowej tarczy rakietowej silami rodzimej zbrojeniówki planowano rozwój nowych generacji pojazdów dla licencyjnych wyrzutni, transportowego wsparcia (potrzeby oceniano na ok. 2 tys. platform różnego typu). Wszystkie te założenia w lipcu przestały być aktualne.

Tajemnice US Army

Michał Likowski redaktor naczelny Raportu WTO żałuje, że przy okazji programu Homar nie wykorzystano wszystkich możliwości zdobycia przemysłowych kompetencji w dziedzinie broni precyzyjnej.

– Warto wiedzieć, że w ostatnich latach koncernom z USA wyrośli w świecie poważni konkurenci. - Ogromne postępy w dziedzinie rozwoju rakiet ziemia - ziemia zrobiła zainteresowana polskim rynkiem m. in. Turcja a zwłaszcza technologiczne spółki z Izraela – mówi Likowski.

Ekspert twierdzi, że oferty związane z Homarem, napływające z Tel Awiwu, były wyraźnie tańsze od amerykańskich. Do tego firmy takie jak Israel Military Industries dysponują pełnymi prawami do produktu i eksportu precyzyjnej broni.

– A to kluczowa sprawa, gdy chce się rozwijać u siebie krytyczne, licencyjne technologie . Typowe dla USA są raczej wyjątkowo restrykcyjne bariery eksportowe chroniące najnowocześniejsze konstrukcje zbrojeniowe US Army – mówi Likowski.

Już od co najmniej roku wiadomo, że wojsko zamówi produkowany przez Lockheed Martin system HIMARS, który może posyłać potężne, kierowane pociski ziemia - ziemia na odległość 300 km.

W lipcu tego roku ministerstwo obrony podjęło decyzję o zmianie formuły pozyskiwania rakietowego oręża w ramach programu „Homar". Wbrew wcześniejszym planom o powierzeniu produkcji i integracji broni konsorcjum firm z Polską Grupą Zbrojeniową na czele i dokupieniu jedynie efektorów, czyli rakiet, MON postanowiło, że broń wartą ok. 8 mld zł polska armia kupi „z półki", negocjując kontrakt bezpośrednio ze stroną rządową w USA.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Setki tysięcy Rosjan wyjadą na majówkę. Gdzie będzie ich najwięcej
Biznes
Giganci łączą siły. Kto wygra wyścig do recyclingu butelek i przejmie miliardy kaucji?
Biznes
Borys Budka o Orlenie: Stajnia Augiasza to nic. Facet wydawał na botoks
Biznes
Najgorzej od pięciu lat. Start-upy mają problem
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie