Trump napisał, że tegoroczna ceremonia wręczenia Oscarów miała "najniższą oglądalność w historii". "Problemem jest, że nie mamy już więcej Gwiazd - z wyjątkiem waszego Prezydenta (żartuję, oczywiście)" - dodał.
"The Hollywood Reporter" napisał, że tegoroczna ceremonia oglądana była w USA przez 26,5 mln widzów. To o 5 mln widzów mniej niż w 2008 roku, na gali, która dotychczas cieszyła się najmniejszą popularnością.
W czasie gali oscarowej prowadzący ją Jimmy Kimmel kilkukrotnie żartował z Trumpa. Kiedy Oscara za najlepszy film dokumentalny otrzymał film "Ikar", opowiadający o dopingu w rosyjskim sporcie, Kimmel stwierdził, że "wiemy przynajmniej, że Rosjanie nie mieszali się w ten wybór" - co było nawiązaniem do ingerencji w amerykańskie wybory prezydenckie, jakiej miała dopuścić się Rosja. Obecnie w USA prowadzone jest śledztwo mające zbadać czy otoczenie prezydenta Trumpa nie współpracowało w tym zakresie z Rosjanami.
Kimmel żartował też z prezydenta Mike'a Pence'a, przeciwnika małżeństw homoseksualnych. - Nie robimy takich fimów jak "Tamte dni, tamte noce" (historia miłości dwóch homoseksualistów) dla pieniędzy. Robimy je, by zdenerować Mike'a Pence'a - mówił.