Rośnie liczba wyroków skazujących za przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości. Chodzi m.in. o fałszywe zeznania, dowody czy oskarżenie. W 2016 r. zapadło w takich sprawach blisko 16 tys. wyroków. W 2015 r. było ich mniej – 15,5 tys. Ministerstwo Sprawiedliwości podliczyło właśnie prawomocne orzeczenia w procesach o przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości z ostatnich 15 lat. Najwięcej skazań odnotowano w 2010 r. – blisko 36 tys.; najmniej w 2015 r. – 15,5 tys. Od 2016 r. liczba powoli rośnie.
Kary podziałały
W kwietniu 2016 r. zaostrzono prawo. Odtąd za składanie fałszywych zeznań, które mają służyć za dowód w postępowaniu sądowym, lub za zatajenie prawdy grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia (wcześniej – do trzech lat). To efekt surowych kar? Zdania są podzielone. Sędziowie częściej składają zawiadomienie o popełnieniu tego przestępstwa – twierdzą prokuratorzy. Innego zdania są sędziowie. – Prokuratorzy mniej umarzają, częściej piszą akty oskarżenia – twierdzą.
– Kłamstwo przed sądem ma podwójny wymiar. Po pierwsze dotyczy wymiaru sprawiedliwości, a więc miejsca, w którym wymierza się sprawiedliwość, po drugie – może poczynić wiele szkód, np. skierować oskarżenie na złe tory, spowodować oskarżenie, a czasem nawet skazanie niewinnej osoby – mówi dr Jan Olszewski, sędzia karny (dziś w stanie spoczynku).
– Ludzie są zawiedzeni, boją się sądu, dlatego też uciekają się do metod niedozwolonych – uważa z kolei prof. Brunon Hołyst, kryminolog. I dodaje, że wcale go to nie dziwi, bo uczciwość w narodzie upada.
– Dziś to zjawisko rozciąga się też na wymiar sprawiedliwości, który od lat jest publicznie opluwany. Coraz łatwiej jest więc zdobyć się na odwagę, by go oszukać, i to nie raz. W takich chwilach nie myśli się o karze – uważa.