Deweloper oskarżony o oszustwa

Do Sądu Okręgowego w Krakowie trafił akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi M., prezesowi zarządu jednej ze spółek zajmujących się działalnością deweloperską. Jej klienci i kontrahenci stracili łącznie 17 mln złotych.

Aktualizacja: 17.08.2018 13:06 Publikacja: 17.08.2018 11:00

Deweloper oskarżony o oszustwa

Foto: Fotolia.com

Andrzejowi M. prokuratura zarzuca popełnienie kilkudziesięciu przestępstw polegających na doprowadzeniu do niekorzystnego rozporządzenia mieniem szeregu osób fizycznych – klientów, którzy zamierzali nabyć lokale mieszkalne w realizowanej przez niego inwestycji, a nadto banku oraz jednego z kontrahentów prowadzonej przez niego spółki. Łączna szkoda, którą ponieśli pokrzywdzeni wyniosła około 17 milionów złotych.

Andrzej M. został oskarżony także o wyprowadzenie blisko 7 milionów złotych z majątku spółki, której był prezesem.

Fikcyjni klienci, fikcyjne zaświadczenia

Oskarżony był udziałowcem oraz prezesem zarządu spółki deweloperskiej, która budowała m.in. jedno z osiedli mieszkaniowych w Krzeszowicach. Budowę rozpoczęto pod koniec 2007 roku, a już w 2008 r. rozpoczęły się problemy z realizacją. Mimo to nadal zawierano przedwstępne umowy sprzedaży mieszkań i pobierano na ten cel wpłaty, zapewniając nabywców lokali o dobrej kondycji spółki i nie informując ich o jej rzeczywistym stanie finansowym.

Inwestycja nie została zakończona. Klienci wypowiedzieli umowy z powodu nie wywiązania się inwestora ze zobowiązań, ale nie odzyskali wpłaconych pieniędzy. Egzekucje komornicze wobec spółki okazały się bezskuteczne.

Jak do tego doszło? Gdy zaczęły się kłopoty w zapewnieniu finansowania inwestycji, deweloper wszedł w porozumienie z innymi, znanymi sobie osobami, w tym z jednym z pośredników kredytowych. Celem porozumienia było znalezienie fikcyjnych klientów – czyli osób, które - przedstawiając nieprawdziwą dokumentację - miały brać w bankach kredyty na zakup mieszkań w realizowanej przez niego inwestycji. Po uzyskaniu kredytu otrzymane pieniądze mieli przekazywać deweloperowi i za to otrzymywać od niego umówione wynagrodzenie. Fikcyjni klienci rekrutowali się z kręgu rodziny, przyjaciół, znajomych Andrzeja M. Najczęściej osoby te nie miały zdolności kredytowej, nigdzie nie pracowały lub też z wykonywanej pracy otrzymywały zbyt niskie wynagrodzenie. W związku z tym, „załatwiano" im nierzetelne dokumenty w postaci zaświadczeń o zatrudnieniu i osiąganych dochodach, umów o pracę, druków ZUS RMUA i P RCX. Dokumenty te były następnie przedkładane przy składaniu wniosku o kredyt, za pośrednictwem współpracującego z deweloperem pośrednika finansowego.

Zaliczki dla „podstawionych" klientów

Po otrzymaniu kredytu „podstawieni" klienci otrzymywali od Andrzeja M. umówioną zaliczkę (najczęściej  od 2 do 3 tys. złotych) oraz obietnicę otrzymania kolejnych kwot w wysokości około 20 tys. złotych w momencie, gdy wybudowane mieszkanie zostanie już sprzedane prawdziwemu klientowi.

Środki, które bank wpłacał na rachunek spółki jako kredyty hipoteczne, Andrzej M. wypłacał w gotówce   lub przelewał na różne rachunki bankowe.

Wiosną 2009 roku generalny wykonawca zaprzestał wykonania prac budowlanych z uwagi na niewywiązywanie się dewelopera z obowiązku zapłaty, kolejne firmy podejmujące się dokończenia stanu surowego budowy także odstępowały od umów, roboty budowlane ustały całkowicie w II połowie 2010 roku.

Ścigany europejskimi nakazami aresztowania

Prokuratura miała problem z przesłuchaniem Andrzeja M., gdyż zostały wydane wobec niego europejskie nakazy aresztowania w innych postępowaniach. Zachodziła konieczność uzyskania zgody francuskiego wymiaru sprawiedliwości na jego ściganie za czyny objęte postępowaniem w sprawie polskich oszustw.

W listopadzie 2017 roku M. został zatrzymany i aresztowany tymczasowo. Nie przyznał się do popełnienia zarzuconych mu czynów i odmówił złożenia wyjaśnień.

Kolejną osobą, oskarżoną wspólnie z byłym deweloperem jest były główny księgowy spółki, któremu prokuratura zarzuciła współudział w ponad dwudziestu oszustwach popełnionych wspólnie z Andrzejem M. Jego rola sprowadzała się do sporządzania szeregu nieprawdziwych dokumentów, które były niezbędne do wyłudzeń kredytów w bankach. Wobec byłego księgowego aktualnie nie są stosowane środki zapobiegawcze. W toku postępowania przygotowawczego nie przyznał się do stawianych mu zarzutów.

Andrzejowi M. grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności, natomiast  księgowemu - do 10 lat pozbawienia wolności.

Andrzejowi M. prokuratura zarzuca popełnienie kilkudziesięciu przestępstw polegających na doprowadzeniu do niekorzystnego rozporządzenia mieniem szeregu osób fizycznych – klientów, którzy zamierzali nabyć lokale mieszkalne w realizowanej przez niego inwestycji, a nadto banku oraz jednego z kontrahentów prowadzonej przez niego spółki. Łączna szkoda, którą ponieśli pokrzywdzeni wyniosła około 17 milionów złotych.

Andrzej M. został oskarżony także o wyprowadzenie blisko 7 milionów złotych z majątku spółki, której był prezesem.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP