– Marszałek zachował się honorowo – prawa ani obyczaju nie złamał – powiedział Joachim Brudziński, prawa ręka prezesa Kaczyńskiego, o dymisji Marka Kuchcińskiego z funkcji marszałka Sejmu. Reakcje PiS na nadużywanie władzy przez Kuchcińskiego doprowadziły partię do refleksji, że czas rozliczyć... Donalda Tuska, bo „za czasów rządów PO...". Rządzący dysponują informacjami sprzed ośmiu lat na temat lotów premiera Tuska, ale już nie mają dokumentacji lotów swojego marszałka Sejmu sprzed dwóch lat. Dziś przypominają, że Kaczyńskiemu nie przeszkadzało, że premier Tusk latał często do Gdańska. Fakty są takie, że prezes Kaczyński nie mógł skrytykować ówczesnego premiera, bo musiałby też skrytykować własnego brata. Śp. Lech Kaczyński jako prezydent RP uwielbiał odpoczywać na Helu. W 2009 r. media informowały, że w ciągu dwóch lat latał do swej rezydencji nad Bałtykiem aż 141 razy i bywał na Helu co cztery dni, a prezydenckie wycieczki kosztowały podatników aż 2,3 mln zł. Nadużywanie przywilejów władzy jest ponadpartyjne. Ale dziś większym problemem są kłamstwa Kuchcińskiego. I nie tylko jego.

Dyrektorem Centrum Informacyjnego Sejmu pozostaje człowiek złapany na kłamstwie. Niszczono dokumenty dotyczące marszałkowskich lotów. Kuchciński złapany na poświadczeniu nieprawdy po odwołaniu jest fetowany w Sejmie przez kolegów z PiS. Postulat zmian zasad latania rządowymi samolotami przedstawił szef Kancelarii Premiera, który sam latał i nie chciał udostępnić mediom informacji na ten temat. KPRM odpowiedziała dopiero po interpelacji poselskiej. A rzecznik PiS mówi o podnoszeniu standardów życia publicznego. To tak, jakby kanibale zarządzali przejście na wegetarianizm. Prezes mawiał o konkurentach, że wybaczenie może nastąpić tylko po wymierzeniu kary. Tymczasem Kuchciński pozostaje „jedynką" PiS w wyborach parlamentarnych z Krosna. Partia potrafiła ukarać kontrowersyjne osoby, np. Stanisława Piętę czy Łukasza Zbonikowskiego, nie dając im miejsc na listach wyborczych. Gdyby potępiała nadużycia Kuchcińskiego, też mogłaby go tak ukarać. Utrata funkcji marszałka na jedno posiedzenie Sejmu nie jest dotkliwą sankcją. Tym bardziej że świadectwo moralności Kuchcińskiemu wystawiają wszyscy politycy PiS.

Dymisja marszałka jest propagandową zagrywką wyborczą, a nie dowodem skruchy i pokory. PiS nie wyciąga wniosków z błędów. Podobną arogancję zaprezentowano po ujawnieniu nagród przyznanych ministrom rządu Beaty Szydło. Z jednej strony one „nam się należały" – mówiła premier, a z drugiej miały zostać wpłacone na Caritas. Dzisiaj okazuje się, że część ministrów okłamywała opinię publiczną, gdyż Caritas poinformował, że tylko 12 ministrów z 21 wpłaciło obiecane kwoty. Za publiczne kłamstwo nikt konsekwencji nie poniósł. Jest wina, nie ma kary.

Gdyby przykładać miarę PiS dotyczącą opozycji do partii Kaczyńskiego, to mogłoby się okazać, że prezes ma problem z budową silnych list wyborczych. Partia jest gotowa wypalać nadużycia gorącym żelazem, ale nie we własnym obozie. Arogancja gubi PiS. Podwójne standardy pogrzebały już niejedną władzę. I mimo że sondaże dzisiaj tego nie pokazują, to jesienią mogą zgubić partię Kaczyńskiego.