- Mam takie wrażenie, graniczące z pewnością, że telewizje w Polsce - TVN, Polsat i TVP, która dysponuje pieniędzmi polskich podatników - po raz kolejny dały się nabrać - ocenił Czarnecki, który według ogłoszonych w niedzielę o 21.00 wyników exit poll miał stracić mandat europosła.

 - Przypomnijmy, że IPSOS niespełna rok temu, przy wyborach samorządowych, ogłosił w wieczór wyborczy, że PSL dostał 14 procent. Na podstawie tego niektórzy dziennikarze (...) ogłosili wielki sukces PSL-u. Potem okazało się, że PSL dostał 10 procent. Pomyłka o 40 procent - coś niebywałego. Teraz IPSOS "wprowadza" Konfederację do Parlamentu Europejskiego o północy - pomyłka o 33 procent, bo mieli naprawdę 4,5, ogłoszono, że mają 6 (procent). Spłaszcza wynik między Koalicją Europejską a PiS-em z siedmiu do trzech (procent) i "Gazeta Wyborcza" daje słynny tytuł w poniedziałek "PiS wygrał o włos". Czy też np. wprowadza do europarlamentu na kilka godzin panią Kamilę Gasiuk-Pihowicz, a nie Andrzeja Halickiego, wprowadza pana Andrzeja Bułę w dolnośląsko-opolskim okręgu, a nie byłego wiceministra pracy i polityki społecznej pana (Jarosława) Dudę. Ja według IPSOS nie mam mandatu. Jednym słowem, jest to skrajnie nieprofesjonalne - przekonywał polityk PiS.

- Ale to nie jest jakaś zabawa. Za to się płaci ciężkie pieniądz - zauważył gość programu #RZECZoPOLITYCE. Zwrócił uwagę, że jesienią odbędą się wybory do parlamentu. - Będą to wybory trudniej policzalne, bo wybory europejskie były najłatwiejsze - ocenił.