Choć Sejm spotykał się np. w Gnieźnie lub na stołecznym Zamku Królewskim, regulacje krajowe w zasadzie milczą na temat miejsca jego obrad. Wyłom przyniosła epidemia. Dodany w jej trakcie art. 198a i 198b Regulaminu Sejmu dopuszcza w czasie stanu nadzwyczajnego lub epidemii posiedzenia z wykorzystaniem środków komunikacji elektronicznej na odległość, a więc częściowo poza jego gmachem. Marszałek Sejmu, określając wymogi dotyczące tych zdalnych posiedzeń, zarządziła, że poseł głosujący online winien przebywać na terytorium RP.
Zdaniem prof. Ryszarda Piotrowskiego, gdy Regulamin Sejmu nie wyłącza głosowania za granicą, marszałek nie może go ograniczyć zarządzeniem, bo to konstytucyjne uprawnienia posła.
Ale można na to spojrzeć inaczej, że zasadą jest głosowanie w gmachu Sejmu, a marszałek tylko precyzuje od niej odstępstwo.
Prof. Piotrowski uważa, że jak poseł choruje, to powinien być w łóżku i nie głosować, a jak jest na wczasach, to nie głosować z plaży. Z kolei prof. Marek Chmaj sądzi, że zdalne głosowanie jest niekonstytucyjne, więc trudno mu uznać głosowanie z zagranicy.
Inaczej widzi to prof. Waldemar Gontarski: – Skoro Regulamin Sejmu nie ogranicza wyraźnie poselskiego głosowania spoza terytorium Polski, to nie ma problemu prawnego, jeśli poseł, będąc za granicą, będzie głosował za pomocą sejmowego laptopa, przy założeniu, że technicznie byłoby to możliwe. Jeśli zaś poseł zostawił sejmowy laptop w Polsce, umożliwiając innej osobie głosowanie za jego pomocą, to w grę wchodzi przestępstwo głosującego za posła za poświadczenie nieprawdy, a poseł mógłby odpowiadać karnie za podżeganie do tego przestępstwa lub za nadużycie władzy.
Wszyscy nasi rozmówcy są natomiast zgodni, że kwestie te powinny być szybko uregulowane.