Panie profesorze, znany brytyjski prawnik Richard Susskind twierdzi, że za 20 lat nastąpi koniec ery prawników. Czy zgadza się pan z tą pesymistyczną wizją?
Jacek Hołówka: Żadne cywilizowane społeczeństwo nie przetrwa bez prawników, ale ich obowiązki znacznie się zmienią, tu Susskind ma rację. To spostrzegawczy autor. Jest profesorem w trzech uczelniach i doradza brytyjskiemu ministrowi sprawiedliwości. Z bliska obserwuje zjawiska, od których będzie zależeć sprawne działanie prawa w przyszłości. Obraz brytyjskiego sądu z dębową boazerią, sędziami w perukach i wymianą błyskotliwych uwag oskarżyciela z obrońcą odchodzi w przeszłość. W Anglii od lat wywołuje więcej irytacji niż podziwu. Susskind twierdzi, że przyszłość prawa leży w prewencji. Prawnicy zajmą się krzewieniem szacunku dla prawa, a nie ściganiem złoczyńców. Jeśli już będzie dochodzić do sporu przed sądem, to procedura nie będzie widowiskiem, tylko precyzyjnym mechanizmem korygowania błędnych zachowań. Sąd nie powinien być ani świątynią prawa, ani ringiem, tylko sprawnie i jawnie działającym urzędem. Warto przystać na to, że rozwiązywanie problemów prawnych może być powierzone anonimowym systemom, w których wszystkie procedury są zautomatyzowane. Sprawiedliwość na tym nie straci.
Gdy tworzono tzw. e-sąd w Lublinie, trwała dyskusja, czy komputer zastąpi sędziego. Do dziś jednak nie zastąpił. Jaki może być negatywny
wpływ nowoczesnych technologii na pracę prawników? Czy komputer rzeczywiście zastąpi nas, sędziów?
Z pewnością nie chcemy, by naszymi wykroczeniami zajmowali się informatycy i by przejęli zarządzanie prawem i sprawiedliwością, ale widzimy chyba, że nie warto zatrudniać prawników do grzebania w papierach, do sporządzania skrótów orzeczeń, wypisów z posiedzeń sądowych, szukania zapomnianych przepisów i podsumowań. Zadajmy wobec tego zasadnicze pytanie: na ile prawo powinno zostać zalgorytmizowane, odhumanizowane i oddane pod zarząd systemów sztucznej inteligencji? Odpowiedź jest prosta – wszystko, co polega na prostym zastosowaniu przepisów administracyjnych, może być wykonywane przez automaty. Susskind nigdzie nie mówi, że wszystko w prawie da się zaprogramować. Mówi, że nie warto, by prawnik rozpatrywał proste zastosowanie przepisów prawa. Niech łatwe rzeczy robi komputer, a trudne specjalista z odpowiednim wykształceniem. Weźmy jeszcze pod uwagę, że prawnicy w sądzie czasem nie radzą sobie ze sprawami. Komputer, gdy nie wie, co ma zrobić, to nie robi nic i mówi dlaczego. Sędzia natomiast odracza sprawę. Niewielka różnica. Wiele lat temu stanęła przed sądem sprawa spadku po moim ojcu. Była prosta, dziedziczyły dwie osoby, ja i mój brat. Złożyliśmy dokumenty i myśleliśmy, że na tym koniec. Okazało się jednak, że nasz ojciec na moim akcie urodzenia podpisał się jako Roman Hołówka, a na akcie urodzenia brata jako Roman Sylwester Hołówka. Sąd zażądał dowodu, że to ten sam człowiek. Próbowaliśmy się dowiedzieć, dlaczego nasze oświadczenie nie wystarczy. Sąd odparł, że nie jest doradcą stron i podejmuje decyzje w oparciu o uzasadnione wnioski prawne. Nasz wniosek nie miał podstaw prawnych. Na marginesie wyraził żal, że PESEL-e nie zostały wprowadzone zaraz po wojnie. Sąd miał rację w sprawie PESEL-i i może nawet w sprawie, z którą się do niego zwróciliśmy. Nasuwa się jednak refleksja. Jeśli sędzia podczas rozprawy udaje, że jest komputerem, to po co go trzymać na sali rozpraw? Niech go zastąpi komputer. Wtedy petent otrzyma jakąś standardową instrukcję i sprawa będzie załatwiona szybciej.